Zapraszamy na internetową relację z meczu Polska - Dania!Sprawdź szczegóły eliminacji do MŚ! Arkadiusz Onyszko to w Danii kontrowersyjna postać. Swego czasu był tam bohaterem, a po napisaniu autobiografii pt. "Fucking Polak" był wyszydzany. Były bramkarz od sześciu lat mieszka w Polsce, ale wciąż doskonale orientuje się w realiach duńskiej piłki. Interia: W sobotę do Warszawy przyjedzie nowa reprezentacja Danii. Mamy się czego obawiać? Arkadiusz Onyszko: - Rzeczywiście, reprezentacja Danii jest w przebudowie. Największe zmiany dotyczą obrony, a w kadrze jest zaledwie trzech piłkarzy z większym doświadczeniem. To Christian Eriksen z Tottenhamu, William Kvist z FC Kopenhaga i Simon Kjaer z Fenerbahce Stambuł. Pozostali to powiew świeżości. To ogromna różnica w porównaniu do składu, którym dysponował Morten Olsen. Olsen w duńskiej piłce był legendą. Jego następca ma trudne zadanie, bo niemal od podstaw buduje nową drużynę. - Olsena zastąpił Norweg Age Hareide, który kilka lat temu pracował w Broendby Kopenhaga. Był wtedy niesłychanie krytykowany, szczególnie za metody pracy. Byłem bardzo zaskoczony, gdy Duńczycy ogłosili nazwisko nowego selekcjonera, który miał po prostu złą prasę. Hareide znany jest z twardej ręki. Być może federacja uznała, że jest pod tym względem podobny do Olsena i może osiągać z reprezentacją porównywalne sukcesy. Na początku eliminacji fajerwerków jednak nie było. W spotkaniu z Armenią Duńczycy wygrali skromnie, 1-0. - Rozpędzają się powoli. Ta drużyna jeszcze jakiś czas będzie się zgrywać. Trener dostał zadanie zbudowania silnego zespołu i jeszcze trochę to potrwa. Inna sprawa, że 1-0 z Armenią to przecież dobry wynik, bo w eliminacjach liczą się punkty. Oni mają trzy, a my jeden. Przy powołaniach Age Hareide więcej mówiło się o nieobecności w kadrze Nicklasa Bendtnera, niż o tych, którzy w reprezentacji się znaleźli. Dlaczego jeden z najpopularniejszych duńskich piłkarzy nie zagra z Polską? - Nie dziwi mnie jego brak w kadrze, a także nie zdziwi mnie, jeśli nowy selekcjoner nigdy nie sięgnie po Bendtnera. W Danii uważa się go bardziej za celebrytę, niż piłkarza. Częściej, niż o jego golach mówi się o jego nowych partnerkach. Hareide nie lubi takich graczy, którzy mogą mieć destruktywny wpływ na kolegów. Nowy selekcjoner Duńczyków lubi odważne decyzje. W bramce stawia na Frederika Roennowa, kolegę Kamila Wilczka z Broendby. W kadrze ma natomiast m.in. Kaspera Schmeichela, który jest przecież mistrzem Anglii z Leicester City. - Schmeichel nie jest w pełni formy, a Hareide nie postawi na gracza, który dopiero wraca po kontuzji. Inna sprawa, że w pierwszym składzie występuje młokos, bo Roennow ma 24 lata, a przed startem eliminacji miał tylko jeden występ w reprezentacji na koncie. To też świadczy o skandynawskim temperamencie. Hareide zaryzykował i na razie bramkarz Duńczyków odwdzięcza mu się za zaufanie dobrą grą. Tymczasem nasz bramkarz, Artur Boruc, mówił, że "Dania prezentuje podobny poziom, co Polska. Mają w składzie kilka indywidualności". - Nie zgodzę się z Arturem. W tym momencie Polska jest znacznie lepsza. Mamy wielu klasowych piłkarzy, a Duńczycy być może doczekają się takich dopiero za kilka lat. Nasza drużyna powinna być zdecydowanym faworytem. Robert Lewandowski spodziewa się trudnego meczu. Mówi o pięciu obrońcach, którzy mogą zamurować dostęp do duńskiej bramki. Tak może wyglądać to spotkanie? - Mogą zagrać systemem 3-5-2, który w trakcie meczu zmienia się w 5-3-2. To realne, bo otwarta gra w meczu z Polakami może się dla nich źle skończyć. Pytanie tylko, jak nasi piłkarze zareagują po spotkaniu z Kazachstanem. Mają dużą szansę na dobry wynik, bo jak mówiłem, reprezentacja Danii dopiero za jakiś czas będzie silna. Spędził pan wiele lat w Danii. Dawni znajomi dzwonią do pana przed sobotnim meczem? - Dzwonią cały czas, głównie dziennikarze z Odense, gdzie spędziłem parę ładnych lat. Pytają, czy będzie można ze mną porozmawiać, czy wybieram się na mecz. Pojawię się w Warszawie, bo dostałem zaproszenie do studia Polsatu, gdzie będę ekspertem. Nie namawiają, by druga część pana biografii ukazała się także w języku duńskim? - Od 2010 roku nie ma mnie w Danii. Nie wiem, czy jeszcze ktoś w tym kraju byłby zainteresowany czytaniem o mnie. Choć trzeba przyznać, że pierwsza książka - "Fucking Polak", wywołała tam duże emocje. Jej kontynuacja jest jednak przeznaczona dla polskich fanów. W "Fucking Polak. Nowe życie" chodziło o to, by zwrócić uwagę na problem chorób nerek. Do tej pory sprzedaliśmy ponad 4 tys. egzemplarzy i nie planujemy wydania w języku duńskim. Rozmawiał Łukasz Szpyrka