"Mecz na wodzie" - jak go wszyscy ochrzciliśmy - pokazał, że w podopiecznych Pawła Janasa drzemią jeszcze spore rezerwy, o których być może nie wiedzieli sami zainteresowani. Czy wiedzieli, że potrafią grać na wodzie? Wielu piłkarzy z niedzielnego meczu po raz pierwszy grało w tak fatalnych warunkach, jakie panowały na Mini Estadi w Barcelonie. Ów brak doświadczenia był zupełnie niewidoczny, gdyż Polacy świetnie sobie radzili na pełnym kałuż boisku. Zamiast krótkich podań po ziemi, mądrze wybierali długie górne piłki; zamiast dryblingów, wypuszczali sobie piłkę "na dobieg" itp. Możemy wspólnie z Jackiem Krzynówkiem zażartować, że "fajnie byłoby, gdyby podczas mistrzostw świata w Niemczech cały czas lało". - Teraz wiemy już jak grać na takim terenie, jesteśmy przygotowani na trudne warunki - dodał Krzynówek. Czy Frankowski wiedział, że rozumie się ze Smolarkiem? - Nieważne, czy w ataku gra mały czy duży, najważniejsze, aby był dobry - powiedział po meczu Tomasz Frankowski. Co prawda w niedzielę "Franek" gola nie strzelił, ale trzeba przyznać, że tym stwierdzeniem trafił w dziesiątkę. Smolarek z Frankowskim zagrali w ataku ze sobą po raz pierwszy. Mimo fatalnych warunków, ich wspólny występ trzeba uznać za udany, co z resztą obaj podkreślali w pomeczowych wypowiedziach. "Ebi" swoim dryblingiem czarował nawet w strugach deszczu, a "Franek", jak wytrawny lis pola karnego, czyhał na błędy obrońców i nawet - niczym Żurawski - cofał się kilka razy, aby rozegrać akcję. - Może nie było jakichś fajerwerków z naszej strony, ale mieliśmy kilka udanych akcji i myślę, że zadaliśmy kłam twierdzeniu, że dwóch niższych zawodników nie może grać razem w ataku - podsumował występ napastników Frankowski. Dziś zarówno Frankowski jak i kibice wiedzą, że ta para napastników potrafi grać ze sobą dla dobra drużyny. Liczymy, że ta wiedza dotrze również do Pawła Janasa. Czy Janas wiedział, że Kłos może grać z Jopem? Trener Paweł Janas zaczyna mieć na środku obrony kłopoty bogactwa. Może nie są to zawodnicy ze złota najwyższej próby, ale na pewno trzeba ich zaliczyć do solidnych i trwałych kruszców. Do tej pory sądziliśmy, że pewne miejsce że na środku obrony ma Jacek Bąk, a era Tomasza Kłosa się powoli kończy. Tymczasem w niedzielę w Barcelonie Kłos zaliczył świetny występ, ozdabiając do bramką zdobyta już w trzeciej minucie. Obecnie pewniakiem wydaje się być równo grający Jop, ale przecież Hajto, Bosacki, czy Głowacki jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa. Po meczu z Ekwadorem Janas ma nad czym myśleć, bo zauważył, że para Kłos-Jop gra nieźle, a tu jeszcze kilku zawodników - z Jackiem Bąkiem na czele - aspiruje do miana środkowego obrońcy. Czy Janas spodziewał się, że Radomski tak świetnie zagra z Sobolewskim? Arkadiusz Radomski wraz z Radosławem Sobolewski byli w Barcelonie filarami środka pomocy. O ile "Sobol" już nas przyzwyczaił do walki na całym boisku, to bardzo dobry występ Radomskiego był w niedzielnym meczu miłą niespodzianką. Arek zasuwał niczym wytrawny narciarz wodny po mokrej murawie, nie odstawiał nogi przy ostrych starciach, a większość jego podań było przemyślanych i kreatywnych. W środku pomocy niespodziewanie zapanowała konkurencja podobnie jak w ataku, czy w obronie. Czy Janas spodziewał się tak dobrej postawy Radomskiego? Pewnie tak, skoro dał mu szansę gry od pierwszych minut, ale z drugiej strony nie miał innej alternatywy, wobec choroby Sebastiana Mili. Jesteśmy ciekawi ile jeszcze jasnych punktów odsłonią przed nami nasi kadrowicze. Może kolejne miłe niespodzianki ujrzymy już w środę w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie ligowa reprezentacja wzmocniona Jerzym Dudkiem i Sebastianem Milą zmierzy się z Estonią? Skoro drzwi do kadry są szeroko otwarte, to trzeba pokazać się z dobrej strony przed selekcjonerem. Andrzej Łukaszewicz, Barcelona