W Niemczech zostali: Andrzej Dawidziuk (trener bramkarzy), Radosław Mroczkowski (asystent Leo Beenhakkera), Włodzimierz Duś (masażysta) i dziennikarz Jacek Kurowski. Ten ostatni zgłosił się na ochotnika, dzięki czemu na pokład samolotu mógł wejść lekarz Jacek Jaroszewski. Co było przyczyną zamieszania? Błąd Lufthansy. Niemiecki przewoźnik sprzedał na ten lot za dużo biletów. Tymczasem w samolocie, który odleciał z polskimi piłkarzami do Katowic, było... sześć wolnych miejsc. Na lotnisku nie witał piłkarzy tłum kibiców. Ci, którzy przyszli, przewidywali pewne zwycięstwo Polaków z Irlandią Północną w sobotnim meczu eliminacji piłkarskich MŚ. Część obsługi lotniska i pasażerów nie dowierzała, że podopieczni Leo Beenhakkera skorzystali z rejsowego samolotu z Frankfurtu. Z lotniska piłkarze pojechali do tyskiego hotelu Piramida, a wieczorem będą trenować na stadionie Śląskim. - Oczywiście, że chcielibyśmy odnieść wysokie, przekonujące zwycięstwo, żeby udowodnić, iż porażka w Belfaście była wypadkiem przy pracy. Ale ważne jest, by mecz skończył się wynikiem dającym nam trzy punkty. Zgrupowanie było potrzebne - niektórym dla odpoczynku, innym dla naładowania akumulatorów. Mam nadzieję, że kompleks ćwiczeń przygotowany przez trenera da pozytywny skutek i wygramy w sobotę" - powiedział Michał Żewłakow. Mecz z Irlandczykami Polacy rozegrają na położonej w sierpniu tymczasowej murawie. - To nie ma znaczenia, graliśmy przecież na tym stadionie wiele razy, zawsze boisko było bardzo dobrze przygotowane i na pewno tak jest i teraz - dodał obrońca reprezentacji. Czytaj też Wołowski: Beenhakker z ostatnią deską ratunku Wybierz skład razem z Leo! 5 cudów i 5 żenad w wykonaniu reprezentacji Polski Kołtoń: Leo, nasz przyjaciel Trzy warianty dla reprezentacji Polski