- Jak można mieć żal, gdy wygrywa się z Portugalią 2:1. Na pewno nie mam. Dostałem szansę gry i starałem się pomóc drużynie. Dalej będę czekał na kolejne okazje. - Co się zmieniło od meczu z Kazachstanem? Dziś na boisku była zupełnie inna drużyna niż w Ałmaty? - Nie można porównywać tych dwóch meczów. W Kazachstanie graliśmy na fatalnym boisku oraz publiczność była przeciwko nam. Tutaj murawa była doskonała i wszystko było podporządkowane temu, abyśmy mogli dobrze grać. To były dwa rożne spotkania o zupełnie różnych obliczach. Na szczęście oba zwycięskie. - Co było kluczem do sukcesu z Portugalią? - Na pewno dobra taktyka, jaką obrał trener. Wiadomo, że Portugalczycy są dobrzy technicznie i nie lubią jak się im przeszkadza oraz jak się ich ostro atakuje. Zawężaliśmy pole gry, graliśmy blisko siebie i nie dawaliśmy im czasu oraz miejsca, aby się rozegrali. Nawet takie gwiazdy piłki jak Deco czy Ronaldo po prostu zgasły, przy twardo i solidnie grających polskich zawodnikach. - Przed meczem mówiło się, że to mecz ostatniej szansy na awans do ME oraz być może ostatni mecz trenera Beenhakkera. - Tak już mówiono przed spotkaniem z Serbią. Mimo tego, te dwa ostatnie zwycięstwa dają nam pewien komfort na jakiś czas. Możemy teraz spokojnie myśleć o spotkaniu z Belgią. Ja w każdym razie uważam, że mamy szansę na awans. - Na czym polega fenomen reprezentacji Polski, która gra bardzo nierówno. Raz słabo, a kilka dni później świetnie. - Na pewno ciężej skoncentrować się na mecz z Kazachstanem, a dużo łatwiej na drużynę gwiazd, przy 40-45 tysiącach fantastycznie dopingujących polskich kibicach. - Nie obawialiście się tych gwiazd, które tu przyjechały? - To taka polska mentalność, że doceniamy tylko tych zawodników, którzy przyjeżdżają w roli gwiazd, a naszych piłkarzy skazuje się na pożarcie. Nikt nie pamięta, że "Ebi" Smolarek gra w Borussii Dortmund, Jacek Bąk grał w Lyonie, a Jacek Krzynówek w Wolfsburgu. To są przecież solidne kluby europejskie. Nasi zawodnicy wcale nie muszą być gorsi od Deco czy Ronaldo, co było widać dzisiaj na boisku. - Co Pan powie tym, którzy mówili, że trener Beenhakker ma podać się do dymisji? - Nie wiem czym takie sugestie są spowodowane. Może z niewiedzy, a może z zawiści. Nie rozumiem oceniania trenera na podstawie jednego, czy dwóch meczów. Człowiek przychodząc do nowej drużyny nic przez tydzień nie jest w stanie zrobić. Dajmy mu czas, aby wprowadził swój system, aby nauczył nas tego, czego od nas wymaga i dobrał do tego zawodników. Moim zdaniem prawdziwa weryfikacja pracy Beenhakkera może nastąpić dopiero po zakończeniu eliminacji ME 2008. - Czyli ufacie holenderskiemu selekcjonerowi? - Komu mamy zaufać, jeśli nie człowiekowi, który ma na swoim koncie tak wielkie sukcesy i pracował z wielkimi gwiazdami? My na treningach widzimy postęp w naszej grze. Każdy widzi w tym sens i słuchamy tego co do nas mówi. Witold Cebulewski, Andrzej Łukaszewicz - Chorzów