Panie Marcinie, jak Pan oceni środowy mecz? Odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo po bardzo dobrej grze. W pierwszej połowie nasi piłkarze bardzo dobrze wykonali zalecenia taktycznie, zabezpieczając tyły. Później wykorzystaliśmy sytuację i strzelony gol trochę nam ułatwił dalszą grę. Mecz był kontrolowany do końca w bardzo dobry sposób. Ja oglądałem ten mecz w belgijskim studiu telewizyjnym i nie miałem obawy, że coś nam może złego się stać. Belgowie zaprezentowali się słabo. Jak Pan sądzi, z czego to wynikało? To Polska zrobiła z Belgii taki zespół, jak widzieliśmy w środę. Naprawdę zagraliśmy dobre spotkanie i to z bezpośrednim przeciwnikiem w walce o awans. Do tego mecz był rozgrywany na wyjeździe i te trzy punkty mają bardzo dużą wartość. Czy widział Pan kiedyś brata grającego na pozycji środkowego obrońcy? Jak Pan oceni jego występ? Tak widziałem, ale to było kiedy graliśmy razem w Mouscroun, a także w młodszych kategoriach wiekowych. Natomiast na poziomie reprezentacyjnym i w meczach o wielką stawkę nie widziałem go na tej pozycji. Myślę, że można pod adresem jego gry powiedzieć kilka ciepłych słów. Stanął na wysokości zadania, bo żaden z napastników nie strzelił nam bramki. Słowa uznania należą się każdemu z naszych obrońców. Czy już urodziło mu się dziecko? Nie, z tego co wiem, to jeszcze nie. Jednak może to i lepiej, bo teraz wróci do Grecji i będzie mógł towarzyszyć żonie przy porodzie. Czy w Belgii będzie żałoba po porażce z nami? Myślę, że nie, bo żałoba to była tutaj po remisie z Kazachstanem. Po porażce z nami wiedzą, że nie są potentatami w Europie. Oni oddali tylko jeden strzał na bramkę Artura Boruca, a na tym poziomie to jednak trochę za mało, żeby uzyskiwać dobre wyniki. Muszę na koniec zapytać Pana o tytuł wtorkowego "Le Soir", który głosił, że Marcin Żewłakow czuje się bardziej Belgiem, niż Polakiem. Powiem szczerze, że mnie ten tytuł zszokował. Ja nic takiego nigdy nie powiedziałem! Belgijski dziennikarz wyciągnął sobie taki wniosek, po tym co ja mu powiedziałem i zrobił taki tytuł. Polskie media to przeczytały, ale pominęły jedno słowo - "prawie" i zrobiono ze mnie Belga. Powiem to głośno: nigdy nie czułem się Belgiem. Zawsze jestem i będę tylko Polakiem. Powiem szczerze, że ten tytuł bardzo mnie zabolał. Mieszkam w Belgii od ośmiu lat, ale żyjemy po Polsku. Mówimy w domu w polskim języku, dzieci mają polskie imiona i taki tytuł sprawił mi wielki ból. O czym Pan opowiadał, że dziennikarz dał taki tytuł? Ja chciałem oddać Belgii to, co tu zdobyłem. Przede wszystkim jeśli chodzi o sprawy sportowe to wiele im zawdzięczam. Jako piłkarz osiągnąłem w Belgii dużo więcej niż w Polsce. Dodałem też, że zaaklimatyzowałem się w tym kraju i dobrze się w nim czuję. Dodatkowo ożeniłem się tutaj, moje dzieci się urodziły w Belgii. To wszystko wzięte razem sprawiło, że on napisał, że czuje się "prawie bardziej Belgiem niż Polakiem". Ja natomiast nigdy nie powiedziałem takich słów. Bardzo żałuję, że coś takiego wydarzyło się, bo na ten mecz przyjechała nasza mama i kiedy ona zobaczyła ten wywiad, to bardzo ją zabolało. Czy będzie Pan występował przeciwko dziennikarzowi lub gazecie? Rozmawiałem już z tym dziennikarzem i on bardzo mnie za to przeprosił. Ma zostać wydrukowane wyraźne sprostowanie. Jednak mam świadomość, że jest to na tyle delikatna sprawa, że do człowieka przylega wtedy taka łatka. Liczę, że każdy z moich rodaków podejdzie do tego na chłodno, bo już nikt nigdy więcej nie będzie robił ze mnie Belga. Ja jestem Polakiem i czuję się Polakiem. Andrzej Łukaszewicz, Bruksela