Po meczu w Brukseli poprosiliśmy znającego znakomicie belgijski futbol byłego reprezentanta o ocenę spotkania. - Przede wszystkim jest to zasłużone zwycięstwo. Polski zespół potwierdził dobrą grę z meczu z Portugalią. Bardzo podobał mi się sposób gry, zwłaszcza wysoki pressing w wykonaniu linii defensywnej. Oczywiście do momentu, kiedy mieliśmy siły, bo taka gra kosztuje dużo zdrowia. Jeśli chodzi o akcje ofensywne, to widzieliśmy bardzo dobre kombinacje czwórki, Błaszczykowski, Matusiak, Żurawski i Smolarek. To na pewno daje dobrą perspektywę, bo te ofensywne impulse są bardzo interesujące. Wygląda to nieźle, bo stwarzamy sytuacje w meczach międzypaństwowych. Miejsowi kibice byli zdegustowani postawą swoich piłkarzy. - Tak, Belgowie są bardzo zdegustowani. Muszę powiedzieć, że dawno nie widziałem tak słabo grającego zespołu belgijskiego. Była to na pewno nienormalna postawa. Czy powodem ich słabej gry była dobra gra naszej drużyny, nie wiem, ale oni dawno tak fatalnie nie grali. Co Pan może powiedzieć, o grze Daniela Van Buytena? - Van Buyten popełnił błąd. Uważam, że za bardzo nonszalancko podszedł do Matusiaka, kiedy ten sprowokował go do pojedynku. Słowa uznania dla polskiego napastnika, że poszedł na niego, nie bał się, wygrał pojedynek i strzelił bramkę. Przed meczem mówił Pan, że to będzie bardzo ciężki mecz. Chyba jednak aż tak źle nie było. I był to ciężki mecz. W pierwszej połowie to my dyktowaliśmy warunki, ale w drugiej to Belgowie byli zespołem lepszym. To oni cześciej posiadali piłkę, więcej atakowali. Zmiana taktyki dokonana po przerwie przez belgijskiego trenera, polegająca na grze trzema wysokimi napastnikami, wspomaganymi przed dwóch pomocników, wprowadziła w nasze szeregi defensywne trochę zamieszania. Broniliśmy się w miare dobrze, bo oni praktycznie nie stworzyli sobie sytuacji podbramkowych. Pod koniec meczu Van Buyten też poszedł grać w ataku i Belgowie grali na tzw. awanturę, czyli podanie, przedłużenie i może coś tam wpadnie. W ostaniej minucie prawie się im udało. Wszyscy byliśmy zaskoczeni obecnością w pierwszym składzie Dariusza Dudki. Jak Pan oceni jego występ? Dla mnie też to była nowość i byłem zaskoczony. Myślałem, że wraz z Żewłakowem będzie grał kryjącego obrońcę, a on zagrał jako defensywny pomocnik. Dudka miał kłopoty z budowaniem akcji - widzieliśmy to wszyscy i nie wolno tego pomijać, ale jeśli chodzi o jego grę w defensywie i ustawienie na boisku, to było ono bardzo poprawne. Czy nad trenerem Rene Vandereyckenem zbierają się czarne chmury? Tak. Jestem o tym przekonany. Andrzej Łukaszewicz, Bruksela