- Przegraliśmy przed własną publicznością i na pewno nas to boli. Walczyliśmy, staraliśmy się jak mogliśmy. Samymi chęciami, walecznością się nie wygra meczu. Trzeba dołożyć jeszcze inne elementy - powiedział napastnik Borussii Dortmund. - Nie wiem co się z nami stało po stracie bramki na 0-1. Do tego momentu mecz wyglądał nieźle, ale strata gola spowodowała, że stanęliśmy i Słowacy stwarzali kolejne sytuacje i mogli strzelić więcej goli. Strzelili drugiego, a przy wyniku 0-2 gra się ciężko, dopóki nie strzeli się chociaż kontaktowej bramki. My jej nie tylko nie strzeliliśmy, ale też nie stwarzaliśmy zagrożenia. To wszystko boli, ale my nie możemy się poddać i załamać, bo na pewno w niczym nam to nie pomoże. We wtorek gramy z Irlandią i będziemy chcieli wypaść lepiej - dodaje "Lewy". - Mamy świadomość tego, że Słowacja nie jest gigantem światowej piłki. Może nas tłumaczyć jedynie to, że to nasz pierwszy mecz w nowym ustawieniu. Częściowo gwizdy kibiców rozumiem, ale z drugiej strony one nam nie pomogą w poprawie gry - uważa Robert. - Próbowaliśmy atakować, ale to nie jest jeszcze to. W niektórych sytuacjach brakowało spokoju. Sam o mały włos nie wpadłem do bramki zamiast piłki. Starałem się ze wszystkich sił, głowię się, dlaczego nie strzelam w kadrze tak jak w klubie. Może staram się aż za bardzo. Może powinienem grać tak jak w klubie, normalnie, a wtedy te gole wpadałyby niemal same. Na kadrze wysilam się szczególnie i może to mnie paraliżuje. Sam już nie wiem, czasem brakuje milimetrów, by wpakować piłkę do siatki i tak było w meczu ze Słowacją - zakończył Robert Lewandowski. Z Wrocławia Michał Białoński Jak ocenisz debiut Nawałki? Tutaj znajdziesz zapis relacji NA ŻYWO z meczu Polska - Słowacja Relacja z meczu Polska - Słowacja dla urządzeń mobilnych