Z pewnością nie tak reprezentanci Polski w piłce nożnej wyobrażali sobie walkę o bilety do Niemiec na tegoroczne mistrzostwa Europy. Panowie bowiem planowali awansować na tę imprezę już podczas eliminacji. Nie było to wcale zadanie niewykonalne - w grupie E wraz z Polakami znaleźli się jeszcze bowiem Albańczycy, Mołdawianie, Czesi oraz reprezentanci Wysp Owczych. Niestety, polska kadra pod wodzą Fernando Santosa spisywała się znacznie gorzej, niż tego oczekiwano. W pewnym momencie prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza musiał interweniować i przedwcześnie zakończył współpracę z portugalskim szkoleniowcem, wybierając na jego miejsce Michała Probierza. Nowy trener "Biało-Czerwonych" nie miał jednak łatwego zadania. Gdy objął funkcję selekcjonera kadry seniorów, panowie znajdowali się na przedostatnim miejscu w tabeli i jedynie idealne wręcz występy w meczu z Wyspami Owczymi, Mołdawią i Czechami mogły zapewnić Robertowi Lewandowskiemu i spółce awans. Tak się niestety nie stało. Reprezentanci Polski o awans na mistrzostwa Europy walczyć musieli w barażach Rundę kwalifikacyjną "Biało-Czerwoni" zakończyli na trzecim miejscu w tabeli i dostali szansę, aby o awans na Euro 2024 powalczyć podczas marcowych baraży. W pierwszej kolejności ekipa Michała Probierza zmierzyła się z reprezentacją Estonii "na własnym podwórku". Panowie rozbili rywali 5:1 i bez problemu awansowali do finału baraży. Na tym etapie na Polaków czekali jednak znacznie bardziej wymagający rywale - reprezentanci Walii, którzy rzadko kiedy przegrywają na własnym boisku. Podczas tego spotkania - trzeba przyznać - poziom gry był naprawdę wyrównany. Zarówno Walijczycy, jak i Polacy mieli swoje szanse na otwarcie wyniku spotkania. Żadnej z ekip jednak się to nie udało - ani w podstawowym czasie gry, ani w dogrywce. Ostatecznie o tym, która z ekip pojedzie na mistrzostwa Europy, zdecydowały rzuty karne. W nich największy popis dał polski golkiper Wojciech Szczęsny, który zdołał obronić jedenastkę Daniela Jamesa. Polscy piłkarze jadą na Euro 2024. Tam zatrzymają się na czas imprezy Po wielu tygodniach starań "Biało-Czerwoni" wreszcie wywalczyli prawo startu w mistrzostwach Europy. Już w fazie grupowej Robert Lewandowski i spółka staną jednak przed nie lada wyzwaniem. O awans do fazy pucharowej walczyć będą bowiem z drużynami z Francji, Holandii i Austrii. Choć rywale, z jakimi przyjdzie zmierzyć się polskiej kadrze, są naprawdę mocni, podopieczni Michała Probierza nie zamierzają poddać się bez walki. Polska kadra już przygotowuje się na wyjazd do Niemiec i - jak się okazuje - za sobą ma już etap szukania odpowiedniego lokum, w którym zatrzyma się na czas imprezy. W środę 3 kwietnia ujawniono, że bazą polskich piłkarzy będzie Hannover, a ich domem na czas Euro 2024 będzie Sheraton Hannover Pelikan Hotel. Panowie w tym niemieckim hotelu nie będą mogli narzekać na brak luksusów. Na miejscu będą oni mogli korzystać z różnego rodzaju udogodnień, w tym m.in. siłowni i centrum fitness, w których znajdują się sauny i profesjonalny sprzęt treningowy. Największym zaskoczeniem, jeśli chodzi o noclegownię "Biało-Czerwonych", może być cennik hotelu. Co ciekawe, cena za noc w tym przypadku wynosi znacznie mniej niż w naszym kraju. W trzecim tygodniu czerwca, a więc w pierwszych dniach mistrzostw Europy, cena za jednoosobowy pokój waha się od 560 zł to 770 zł za dobę.