Na rynku transferowym nie odnosi tak spektakularnych sukcesów jak inny portugalski menedżer Jorge Mendes, którego klientami są m.in. trener AS Roma Jose Mourinho, czy zwolniony niedawno z Tottenhamu Nuno Espirito Santo, a z piłkarzy Cristiano Ronaldo. Cajuda działa bardziej dyskretnie, ale bardzo konkretnie. Wyspecjalizował się w "rynkach egzotycznych". Tak też potraktował Polskę. Niedoszły piłkarz, dziś prawnik i menedżer Hugo Miguel Gonçalves Cajuda Souza pochodzi z piłkarskiej rodziny. Jego ojciec Manuel był piłkarzem, a potem został trenerem. Hugo próbował sił w młodzieżowych zespołach Sportingu Braga. Zagrał dwa mecze w pierwszej drużynie. Nie miał jednak talentu. Sam ojciec poradził mu, żeby poszedł na studia. Hugo Cajuda ukończył więc wydział prawa na Uniwersytecie w Coimbrze. Jeszcze będąc na uczelni nawiązywał współpracę z młodymi zawodnikami Bragi, reprezentując ich interesy. Stopniowo zdobywał zaufanie piłkarzy i trenerów. Dziś jego firma FIA Football Managment reprezentuje interesy takich szkoleniowców jak - dobrze znany z pracy w Legii Warszawa - Ricardo Sa Pinto, Abel Pareira (obecnie w brazylijskim Palmeiras, przedtem w Sportingu Braga, PAOK-u Saloniki), Abel Xavier (do niedawna trener reprezentacji Mozambiku), ale przede wszystkim Paulo Sousa. Wykorzystuje kontakty ojca i przyjaźń z Ricardo Sa Pinto W karierze menedżerskiej pomogły mu kontakty jego ojca, który pracował w portugalskich klubach Sporting Braga, Maritimo i Vitora Guimaraes. Odwdzięczył się tacie zatrudniając go w latach 2006-21 w Egipcie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Chinach, Tajlandii. Duży wpływ na menedżerskie sukcesy Cajudy miała również przyjaźń z Ricardo Sa Pinto. Negocjował kontrakty tego trenera m.in. z Crveną Zvezdą Belgrad, Standardem Liege, Legią, a w ubiegłym roku z brazylijskim Vasco da Gama. Na tym przykładzie widać, że posiada świetny dar przekonywania skoro Sa Pinto, który w każdym klubie popełniał te same błędy (popadł w konflikty, sprowadzał własnych zawodników, był arogancki), znajdował potem nową pracę. Ostatnio był szkoleniowcem w tureckim Gazientep. Pozostał na tym stanowisku przez cztery miesiące. Cajuda nabrał też prezesa PZPN na Paulo Sousę. Portugalski szkoleniowiec również dał się poznać jako nielojalny pracownik. Tak było przedtem we francuskim klubie Bordeaux, w którym negocjował mimo ważnego jeszcze kontraktu umowę z Benficą Lizbona. Źle wspominają Sousę również w węgierskim Videotonie. Kontrakt Sousy z Flamengo to dla Cajudy wielki zawodowy sukces. Polska już się nie liczy Cajuda działa głównie w Portugalii. Jego firma ma siedzibę w Lizbonie, a większość piłkarzy i trenerów pochodzi z jego ojczyzny. Miejscowa prasa pisze, że agencja menedżera Sousy upodobała sobie kilka portugalskich klubów - Bragę, Leixoes, Maritimo, Uniao da Leira, w których umieszcza swoich piłkarzy, głównie Brazylijczyków. Z piłkarzy reprezentuje m.in. obecnie dwóch młodych zdolnych Portugalczyków z Bragi 21-letniego Vithinię i jego rówieśnika Davida Veigę, uważanych w kraju za jednych z najbardziej utalentowanych zawodników w lidze. Podobno szykuje ich spektakularne transfery. Pozostali zawodnicy grają oprócz Portugalii głównie w ligach krajów Bliskiego Wschodu W ostatnich tygodniach Cajuda skupił się jednak na Sousie. Podpisanie umowy 51-letniego szkoleniowca z Flamengo, to dla tego agenta wielki zawodowy sukces. W tym zawodzie większe znaczenie ma wynegocjowanie wyższego kontraktu dla swojego klienta i do tego w bardziej prestiżowym miejscu pracy niż wywiązanie się do końca z umowy z dotychczasowym pracodawcą, którym w tym wypadku był Polski Związek Piłki Nożnej. Olgierd Kwiatkowski