- Sam podjąłem decyzję, ze łzami w oczach, bo dla mnie reprezentacja to były coś niezwykłego - stwierdził gracz Schalke, który rozgrał w koszulce z białym orłem 47 spotkań. Hajto ma zastrzeżenia do sytuacji i atmosfery panującej w kadrze prowadzonej przez Zbigniewa Bońka. - Na pierwszym zgrupowaniu miałem spięcie z panem Ryszką (Mirosławem, kierownikiem kadry - przyp. red.). Ten facet nie ma respektu dla piłkarzy, którzy ciągną wózek. Nie chcę także już słyszeć Czarka Kucharskiego, który coś tam plecie, a tak naprawdę powinien podziękować, że pojechał na MŚ - bo, żeby mógł zagrać z USA wielu pracowało na to w meczach z Ukrainą, Białorusią, Norwegią, Walią i Armenią. Piłkarz przyznał także, iż z zamiarem zakończenia reprezentacyjnej kariery nosił się już po finałach MŚ w Korei.- Wszyscy mi to wówczas odradzali - i żona, i rodzice, i teściowie, i Tomek Wałdoch, który sam zrezygnował. Wtedy ich posłuchałem, ale to był błąd. (...) to wszystko zmierza w złym kierunku... Reprezentacja to nie szopka czy cyrk - naród czeka na wygrane - powiedział Hajto.