Gdy doszło do skandalicznego przeniesienia meczu ze szkodą dla kibiców i obu drużyn, przedstawiciele Narodowego Centrum Sportu i Ministerstwa Sportu zrzucali winę na PZPN, który był organizatorem meczu. - Można było przecież zamknąć dach, zanim zaczął padać deszcz i nie byłoby całego nieszczęścia - tłumaczyli. - FIFA stanęła po stronie PZPN-u. Jej oświadczenie pomoże w walce o odszkodowanie. Związek został oszukany, bo nie wiedział, że trawa na Stadionie Narodowym jest inna niż ta, która była na Euro 2012 - zwrócił uwagę w Radiu Zet Michał Listkiewicz - były prezes PZPN-u, działający także w strukturach FIFA. Listkiewicz trafił w sedno - podczas Euro 2012 grubość murawy na Stadionie Narodowym wynosiła 30 cm, a na dwumecz "Biało-czerwonych" z RPA i Anglią zakupiono niemal dziesięciokrotnie szczuplejszy trawnik, na dodatek podbity włóknem syntetycznym, które utrudniło przepuszczanie wody. Ten trawnik kosztował 770 tys. zł. Normalnej grubości, z glebą, kosztowałby nieznacznie więcej - około miliona i nie mielibyśmy całego skandalu. NCS i Ministerstwo Sportu zasłaniają się procedurą przetargową i koniecznością wyboru najtańszego dostawcy murawy. Tymczasem cena nie jest jedynym warunkiem brzegowym w przetargach. Nie wolno też zapominać o referencjach wykonawcy, a przede wszystkim jakości produktu. Murawa to nie tylko kilkucentymetrowa darń, ale też gleba, na jakiej jest osadzona i ukorzeniona. - Nawet na murawie pobliskiego Drukarza Warszawa nie było tyle wody podczas wtorkowego deszczu - podkreślał Michał Listkiewicz. Autor: Michał Białoński