Zobacz zapis relacji na żywo z tego wydarzenia Debiutujący w roli selekcjonera Fornalik zapowiadał zmiany personalne i taktyczne w porównaniu z kadrą Franciszka Smudy. I rzeczywiście, w meczu z Estonią "Biało-czerwoni" rozpoczęli w ustawieniu z dwójką napastników (u Smudy występował jeden). Roberta Lewandowskiego wspierał Artur Sobiech, z którym obecny szkoleniowiec współpracował w przeszłości w Ruchu Chorzów. W bramce stanął Wojciech Szczęsny, niechlubny bohater Euro 2012 (już w pierwszym meczu - z Grecją - zobaczył czerwona kartkę). Niespodzianką była obecność w drugiej linii pomocnika Kaiserslautern Ariela Borysiuka, który został powołany niemal w ostatniej chwili, na wypadek kontuzji Rafała Murawskiego. Ten drugi usiadł na ławce rezerwowych. Zaskoczenia nie było natomiast w przypadku frekwencji. Gospodarze nie spodziewali się kompletu, nawet mimo utrzymującej się tutaj od wielu dni pięknej pogody. Mówiono maksymalnie o pięciu tysiącach widzów (połowa stadionu) i mniej więcej tylu ludzi przybyło w środowy wieczór na stadion Le Coq Arena. Wśród nich ponad 100 kibiców z Polski, którzy już półtorej godziny przed meczem mogli słuchać zasiadającej na przeciwległej trybunie estońskiej orkiestry, prezentującej bardzo żwawe kompozycje (połączenie muzyki biesiadnej i marszów). Od początku spotkania groźniejsze akcje przeprowadzali Estończycy. W 20. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzelał głową Martin Vunk, ale Szczęsny nie dał się zaskoczyć. Niedługo potem mocno zza pola karnego kopnął wyróżniający się w ekipie gospodarzy Henrik Ojamaa (piłka minimalnie minęła słupek). Napór Estończyków nie ustawał. W 25. minucie Szczęsny obronił nogami płaski strzał Andresa Opera. "Biało-czerwoni" groźnie zaatakowali dopiero w 36. minucie, gdy po dośrodkowaniu Łukasza Piszczka niewiele pomylił się Maciej Rybus. Oprócz tej sytuacji Sergei Pareiko (na co dzień piłkarz Wisły Kraków) nie był zmuszony do wysiłku. Po przerwie Fornalik wrócił do ustawienia swojego poprzednika, czyli z jednym napastnikiem. Mało widocznego w pierwszej połowie Sobiecha zastąpił pomocnik Adrian Mierzejewski. I właśnie piłkarz Trabzonsporu stanął niedługo potem przed szansą (po podaniu Piszczka), ale z kilkunastu metrów strzelił nad poprzeczką. Od tego czasu obie drużyny grały niedokładnie i większość akcji kończyła się przed polem karnym rywali. Dopiero w 87. minucie okazję do zdobycia gola miał wprowadzony chwilę wcześniej Arkadiusz Piech, ale kopnął za lekko i Pareiko bez trudu złapał piłkę. Już w doliczonym czasie gry estońscy kibice oszaleli ze szczęścia. Po rzucie wolnym sprzed linii pola karnego Konstantin Vassiljev popisał się efektownym strzałem w górny róg bramki Szczęsnego i debiut Fornalika zakończył się porażką 0-1. Estonia - Polska 1-0 (0-0) Bramka: Konstantin Vassiljev (90+2-wolny) Estonia: Sergei Pareiko - Tihhon Sisov, Alo Barengrub, Igor Morozov, Dmitri Kruglov (56. Taijo Teniste) - Sander Puri, Aleksandr Dmitrijev (83. Sergei Mosnikov), Martin Vunk (56. Konstantin Vassiljev), Joel Lindpere (56. Tarmo Kink) - Henrik Ojamaa (46. Kaimar Saag), Andres Oper (46. Vladimir Voskoboinikov). Polska: Wojciech Szczęsny - Łukasz Piszczek, Marcin Wasilewski, Damien Perquis, Jakub Wawrzyniak - Jakub Błaszczykowski (84. Arkadiusz Piech), Ariel Borysiuk (68. Janusz Gol), Eugen Polanski, Maciej Rybus (57. Kamil Grosicki) - Robert Lewandowski, Artur Sobiech (46. Adrian Mierzejewski). Sędziował Ken Henry Johnsen (Norwegia). Żółte kartki: Damien Perquis, Maciej Rybus (Polska); Sander Puri, Aleksandr Dmitrijev, Vladimir Voskoboinikov (Estonia). Widzów 5312. Kompromitacja polskich piłkarzy w Tallinnie