<a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-G-euro-2020-kwalifikacje-kwalifikacje-grupa-g,cid,715,rid,3805,gid,1065,sort,I" target="_blank">Zobacz sytuację w grupie G el. Euro</a> "Biało-Czerwoni" kwalifikacje do mistrzostw Europy rozpoczęli od dwóch zwycięstw i z kompletem punktów prowadzą w grupie G. Eksperci, a także kibice, nie mogli być jednak zadowoleni ze stylu gry zaprezentowanego przez wybrańców Jerzego Brzęczka. Koźmiński podziela te opinie. - Przede wszystkim bardzo cieszymy się z wywalczenia sześciu punktów, bo to daje nam bardzo dobrą pozycję wyjściową w tych eliminacjach. Mamy za sobą dwa trudne mecze. Wygraliśmy na wyjeździe z - w moim odczuciu - wciąż najsilniejszym rywalem w grupie, czyli Austrią. Wprawdzie ona przegrała potem z Izraelem 2-4 na wyjeździe, ale to spotkanie miało swoją historię. Z kolei z Łotwą zagraliśmy po prostu bardzo słabo. To też jest sztuka, gdy drużyna gra słabo, a zdobywa punkty. Po niedzielnym spotkaniu można tylko pochwalić niektórych piłkarzy za ogromną determinację, z jaką dążyli do zdobycia bramki i trzech punktów. Zmierzyliśmy się jednak z kiepskim rywalem i teraz jesteśmy w punkcie, gdy trzeba się zastanowić, co dalej. Także w kwestiach personalnych - zaznaczył Koźmiński. Jak dodał, nie dziwi się kibicom, którzy mogli się czuć rozczarowani przebiegiem meczu z Łotwą. - Już przed pierwszym gwizdkiem wszyscy "zaksięgowali" trzy punkty i liczyli, że zobaczą kilka bramek. To normalna sytuacja, gdy gra się z tak słabym przeciwnikiem. Każdy mecz trzeba jednak wybiegać, a punkty wywalczyć. Szło nam opornie. Na pewno niektórzy zawodnicy nie prezentują w reprezentacji optymalnej dyspozycji, jakoś nie mogą wrócić do swojego najwyższego poziomu. Trudno powiedzieć, czy to jest tylko dłuższa przerwa w prezentowanej jakości, czy ona już po prostu nie wróci. To jest zasadnicze pytanie. Druga grupa, już zdecydowanie mniej liczna, to piłkarze, którzy nie grają regularnie w swoich klubach. Odnoszę się w tym przypadku do Arkadiusza Recy. Chwała mu za asystę przy golu Roberta Lewandowskiego, natomiast całe spotkanie było w jego wykonaniu słabe - miał wątpliwości srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Barcelonie. Koźmiński uważa, że trener ma do czerwca czas, aby przemyśleć to, co zobaczył podczas dziewięciu miesięcy swojej pracy. - Musi się zastanowić nad powoływaniem pewnych graczy. Mamy młodych zawodników, którzy zaczynają się dobijać do pierwszej reprezentacji. Z powodu kontuzji nie mógł przyjechać Dawid Kownacki, a byli Szymon Żurkowski i Robert Gumny, ale nie dostali szansy. Może następnym razem będą mogli liczyć na coś więcej? - zastanawiał się. Przed meczem z Łotwą kilku zawodników miało problemy zdrowotne, a Bartosz Bereszyński i Jan Bednarek nie mogło z tego powodu pojawić się na boisku. - Nie szukałbym tutaj usprawiedliwienia. To nie był główny kłopot, no może w drobnym fragmencie. Problemy w meczu z Łotwą leżały gdzie indziej - uciął Koźmiński. W niedzielnym spotkaniu kluczową postacią był Lewandowski, który przerwał serię ośmiu meczów w reprezentacji bez zdobytej bramki. - Nie rozumiem osób, które podważają niezaprzeczalną rolę Lewandowskiego w kadrze. Oczywiście Robert nie strzelał w kilku meczach, miał też gorszy moment, ale to wciąż lider tej drużyny. Od niego oczekuje się nieprawdopodobnych rzeczy, ale trzeba w tym wszystkim zachować trochę rozsądku. W Wiedniu też grał bardzo dobrze, wypracował fantastyczną sytuację Krzyśkowi Piątkowi, z Łotwą oprócz gola przez cały mecz walczył i miał jeszcze trzy znakomite podania do kolegów, którym stworzył okazje bramkowe. A jemu takich podań dostarczono mało. On jest już trochę innym graczem, bardziej doświadczonym, który potrafi kreować okazje innym. Nie twierdzę, że nie można go krytykować, jak zagra słabiej, ale co u niego znaczy słabiej? Nawet wtedy jest lepszy od innych zawodników - ocenił były reprezentant kraju. Zwrócił też uwagę na coraz lepszą współpracę pomiędzy Lewandowskim i Piątkiem. - Szukali się nawzajem i pokazali, że jest miejsce dla obydwu w drużynie. Wcześniej były wątpliwości, czy dwie "dziewiątki" na boisku to za dużo, ale w tym meczu, który nam się naprawdę nie ułożył, w którym źle graliśmy, oni się dobrze uzupełniali i widać było, że ich współpraca może być efektywna - wyraził nadzieję. Chociaż reprezentacja nie porwała grą, to wiceprezes PZPN z nadzieją patrzy na dalszy przebieg eliminacji. - Jestem optymistą, ale też realistą i widzę problemy, które są. To nie jest tak, że ktoś jeden mecz zagrał słabiej. Wspomniałem tylko o jednym piłkarzy - Recy, bo to wszyscy widzieli. To jest chłopak, który ma ogromny kredyt zaufania u selekcjonera, ale wypadałoby trochę ten kredyt zacząć spłacać. Oczywiście jest on jakąś przyszłością, posiada potencjał, gra na pozycji, która jest w Polsce bardzo ubogo obsadzona, ale ma już 25 lat i nie może być w nieskończoność holowany. Musi coś od siebie dawać, a z tym jest słabo - podkreślił. Kolejne mecze "Biało-Czerwoni" zagrają w czerwcu na wyjeździe z Macedonią Północną i potem na Stadionie Narodowym z Izraelem. Koźmiński nie spodziewa się łatwej przeprawy. - Nasza reprezentacja ma swoje atuty, ale też i swoje kłopoty. Zmierzymy się z dobrymi drużynami, choć oczywiście nie jest to kaliber Francji czy Hiszpanii, ale jak widać grając z najsłabszą drużyną w grupie, bo taką bez wątpienia jest Łotwa, było ciężko i dopisało nam trochę szczęście - podsumował. Grzegorz Wojtowicz