- Przed nami ciężki mecz z Belgią i wcale nie jestem pewien czy wyjdą na niego w podstawowym składzie. Czy ja zostałem bohaterem narodowym? Bez przesady, nie jestem żadnym bohaterem, bohaterem jest cały zespół, bo to on zapracował na to zwycięstwo. To już nie pierwszy mój hat-trick w karierze, w reprezentacji co prawda pierwszy, ale w klubach miałem ich kilka. Zachowałem na pamiątkę piłkę, po której strzeliłem pierwszego gola, bo taki jest zwyczaj przy hat-trickach. Jak będziemy świętować? Szybko do hotelu, bo jak spóźnimy się 15 minut, to trener nas ukarze. W przerwie Beenhakker nie robił żadnych awantur, przypominał nam tylko o naszych założeniach taktycznych. Żal mi trochę trenera Kazachów Arno Pijpersa, ale z drugiej strony nie powinienem go żałować, bo to on o mały włos nie zakończył mojej kariery. Gdy miałem 14 lat trenował mnie w Feyenoordzie i próbował nakłonić do zakończenia kariery. Przekonywał, że nie mam talentu i powinienem zakończyć grę w piłkę - stwierdził napastnik Racingu Santander. - Wróciliśmy z dalekiej podróży, ale najważniejsze, że w trudnym momencie pokazaliśmy charakter i potrafiliśmy ten mecz wygrać - dodał Maciej Żurawski. - Jakie były polecenia trenera Beenhakkera, gdy wchodziłem na boisko? Krótkie - mamy ten mecz wygrać (śmiech). Trochę dziwnie się złożyło, że chwilę po moim wejściu zgasły światła, ale mam nadzieję, ze nie myślicie, że to moja wina. Byliśmy cierpliwi, bo wiedzieliśmy, że jesteśmy znacznie lepsi, wiedzieliśmy, że gole dla nas to tylko kwestia czasu. Nie mam pretensji do trenera, że w pierwszej połowie siedziałem na ławce, dobrze, że mogłem zagrać chociaż w drugiej. Dobrze, że jest ta kadra, bo w klubie ostatnio nie gram. Jak mam skomentować grę "Ebiego" Smolarka? Nic dodać, nic ująć - wielka klasa - mówił "Żuraw". - Całe szczęście, że pokazaliśmy, że jesteśmy zawodowcami, a zawodowcy grają do końca - powiedział Jacek Bąk. - Chciałem strzelić w tym meczu bramkę, bo na trybunach była żona z dzieckiem, ale się nie udało, cieszę się więc z asysty. Rywale Finlandia i Serbia pogubili punkty, ale nie ma się tym, co pocieszać, tylko wygrywać swoje mecze - stwierdził obrońca. Michał Białoński, Warszawa