Interia zaprasza na tekstową relację z tego meczu. Początek o 20.45 Tutaj znajdziesz relację tekstową na urządzenia mobilne PAP: W niedzielę dla prowadzonej przez pana reprezentacji niezwykle ważny mecz z Polską, bowiem spotka się z wicelider z liderem. To najważniejsze spotkanie eliminacji? Ljubisza Tumbaković: - Każdy zespół ma łącznie do rozegrania łącznie po 10 ważnych spotkań. Punkty zdobyte z Polską, Rumunią czy Armenią mają taką samą wartość, dlatego nie traktuję niedzielnego meczu jako tego najważniejszego. Nasz niedzielny rywal prowadzi w tabeli, ma więcej atutów niż pozostali przeciwnicy, ale my też posiadamy pomysły na to, jak osiągnąć korzystny wynik. Takiego potrzebujemy. Z jednej strony Polska z napastnikiem klasy światowej Robertem Lewandowskim, a z drugiej czarnogórska obrona bez kilku podstawowych zawodników, m.in. Żarka Tomaszevicia, Marka Baszy, Marka Simicia. Jak zamierza pan sobie z tym poradzić? - To dla nas duży kłopot. Absencja tych piłkarzy nie jest jedynym zmartwieniem, ponieważ nie możemy liczyć także na Bakicia i Mijuszkovicia ani na dwóch kolejnych zawodników, którzy mogliby być alternatywą dla nieobecnych z pierwszej jedenastki. Mamy dużą grupę graczy, którzy na dziś nie są w pełni gotowi. Powinniśmy pamiętać, mówiąc o Polakach, że ten zespół to nie tylko Lewandowski, ale jeszcze kilku piłkarzy o wysokich umiejętnościach mogących dać przewagę drużynie rywali. Przed pięcioma laty, kiedy Polska po raz pierwszy zagrała na stadionie Pod Goricom, mecz zakończył się remisem 2-2. "Biało-czerwoni", jak uważa wielu ekspertów, mają teraz silniejszy skład, a Czarnogóra? - Nie jest mi łatwo porównywać Czarnogórę z 2012 roku do tej z 2017 roku. Nie wiem, czy w ogóle to możliwe. Pięć lat temu mieliśmy zespół złożony z bardzo doświadczonych zawodników, grających w mocnych klubach i będących wówczas w szczytowym momencie swoich karier. Teraz mamy zespół znacznie młodszy, część graczy nie rywalizowała z wielkimi przeciwnikami. Ale też są piłkarze mający już za sobą występy w międzynarodowych rozgrywkach, grający od dawna w kadrze, także przeciwko Polsce. Ich zalety i doświadczenie stanowią ogromną wartość i zysk dla reprezentacji Czarnogóry. Wszyscy powtarzają opinie o gorącej atmosferze na stadionie w Podgoricy. Faktycznie kibice będą waszym 12. zawodnikiem? - W eliminacjach mistrzostw świata 2018 dopiero drugi raz zagramy przed własną publicznością. W poprzednim roku mieliśmy trzy spotkania na wyjeździe, a u siebie tylko z Kazachstanem (5-0). Nasi kibice doceniają wysiłek i wyniki drużyny. Spodziewamy się pełnego stadionu, ale tak naprawdę atmosfera zależy od tego, jak zagramy. Nasi fani doskonale znają się na piłce nożnej i jeśli widzą naszą pracę na boisku, to dają nam dodatkową energię, wsparcie i są 12. piłkarzem. Jako piłkarz przez kilka lat był pan zawodnikiem Partizana Belgrad. Jak wyglądała pana przygoda z jednym z największych klubów na Bałkanach? - Rozegrałem około 60 spotkań, ale tylko kilka oficjalnych. Występowałem też w Vardarze Skopje w pierwszej lidze Jugosławii. Kontuzja kolana zmusiła mnie do przedwczesnego zakończenie kariery. Medycyna wówczas nie była na takim poziomie, jak teraz. Skończyłem z graniem, a zacząłem pracować jako trener. Sześciokrotnie, w latach 1993-2002, zdobywał pan tytuł mistrzowski z Partizanem. Który z nich był dla pana najważniejszy? - Jeśli muszę wybrać ten jeden, to stawiam na sukces w sezonie 1993/1994. Drugi raz w historii Partizan sięgnął wówczas po dublet, zwyciężyliśmy w lidze i pucharze. Miałem w składzie wielu młodych zawodników, którzy później z powodzeniem grali w rozgrywkach międzynarodowych. Grali w kadrze Jugosławii na dobrym poziomie. Dziś pracuje pan z ekipą narodową Czarnogóry. Czy drugie miejsce w grupie E i występ w play-off to najbliższy cel? - Będziemy walczyć o jedno z dwóch pierwszych miejsc na koniec eliminacji. Gdyby nasze starania zakończyły się powodzeniem, byłby to ważny sukces dla czarnogórskiego futbolu. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy E el. MŚ 2018 Rozmawiał: Radosław Gielo