Za oficjalny mecz reprezentacji Niemiec telewizja tego kraju płaci około siedmiu-ośmiu mln euro. Mecz towarzyski ma wartość 3-4 mln euro. We Włoszech i Anglii również jest bardzo słono. Włosi płacą cztery mln euro za mecz oficjalny, a 2,5 mln euro za towarzyski. Anglia na poziomie 5,5 mln euro oficjalny, 3,5 mln euro towarzyski. A w Polsce? Pamiętacie, że zawsze w swoich felietonach zastanawiałem się, jak będzie wyglądał "day after" po Euro 2012. I oto mamy pierwsze efekty. SportFive przygotował pakiet 24 meczów. 10 oficjalnych meczów eliminacyjnych, plus 14 towarzyskich. Oczywiście, aby być właścicielem takiego pakietu, poniósł swoje koszty. Na przykład za prawa na nasz kraj do meczu Anglia - Polska, trzeba było położyć na stół minimum milion euro. Poszedł więc SportFive z tym pakietem do TVP, swojego stałego partnera i ... odbił się od ściany. Ile powinny takie prawa kosztować? W Niemczech, Anglii, Włoszech, czy innych krajach, trochę bogatszych od nas, za tak skonstruowany pakiet: "Wszystkie mecze eliminacyjne plus towarzyskie drużyny swojego kraju", to na pewno by się startowało z kwotą od 50 mln euro wzwyż. Czyli 50 milionów euro podzielone przez 24 spotkania, wychodzi średnio 2,083 mln euro za mecz, licząc od ceny wyjściowej. A u nas? Będąc jednym z niewielu, który w tej materii wie co mówi, a nie mówi co wie, to taki SportFive za 24 mecze naszej reprezentacji mógł wynegocjować cenę w granicach 6-7 mln euro. Czyli około 300 tys. euro za mecz. I co, nie dogadali się z TVP? 300 tys. euro za mecz, to prezent. Tak tanio nigdy nie było i tak tanio nigdy nie będzie, biorąc pod uwagę fakt, że od 2014 roku wszystkie prawa telewizyjne będą w posiadaniu UEFA i to ona będzie partnerem dla nadawców. Aż nie chce się wierzyć, że nie dobito transakcji przy tak niskich kosztach. Dlaczego telewizja Polska nie zastanowiła się głęboko, nie wzięła pod uwagę, jakie obowiązki ma w stosunku do klienta-kibica? Ustawa o Radiofonii i Telewizji daje TVP pewno przewagę negocjacyjną, ale nie może być podstawowym narzędziem. Niepokazanie meczu Polaków w telewizji otwartej to wstyd, porażka. Wszystkich nadawców i PZPN-u przede wszystkim. Niby ta reprezentacja nikogo nie interesuje, wszyscy ją dewaluują, ale pay-per-view zainteresowała wszystkich. Od A do Z. Canal+, Polsat, nSport. I nie ma się czemu dziwić. Dzisiaj są wszyscy obrażeni, krytykują piłkę, ale potencjał w narodzie jest wielki. Zastanówmy się jednak, co by było, gdyby PZPN miał znakomity wizerunek, wszystko poukładane i milion ludzi chciałoby obejrzeć swoją reprezentację. Można oglądać w trzech-czterech przy dobrym piwie i się złożyć na to, więc otrzymujemy w ten sposób 20 mln złotych, czyli pięć milionów euro. Cyfry, których do dzisiaj nie płaciło się nawet za całe pakiety! Oczywiście, to nie zmienia faktu, że miejsce polskiej piłki reprezentacyjnej jest w telewizji otwartej. Kibice mówią coś o bojkocie, są śmiertelnie wkurzeni na PZPN. Obserwujemy to na każdym kroku. A ja mówię, że to przypomina kolejne polskie piekiełko. Zawsze lepiej niszczyć niż budować. Efekt tej decyzji będzie bardzo głęboki, SportFive na pewno będzie miał problemy ze swoimi partnerami marketingowymi, bo pewnie nie bardzo będzie chciało im się płacić za coś, czego nie może oglądać cały naród. TVP i jej zarząd będą się często i gęsto tłumaczyły ze swojej decyzji. Ciężko znaleźć sensowne wytłumaczenie dla tak potężnej telewizji, że nie można było znaleźć tak niewielkich środków dla reprezentacji, które można było potem wypracować przez reklamy i okazałoby się, że telewizja by na tym zarobiła. A PZPN, schowany jak zwykle za podwójną gardą, liczy na to, iż przetrwa kolejną nawałnicę. Pewnie musieliby sobie zadać pytanie, dlaczego po raz pierwszy w historii reprezentacja jest zakodowana, ale pewnie zrobią dziwną minę i odpowiedzi nie znajdą. Można powiedzieć, że szkoda tylko piłkarzy i kibiców. Zaczyna się nowa batalia o Brazylia 2014, a wszyscy płaczą, krytykują, narzekają, kłócą się. Totalny marazm spowodował, że z Czarnogórą już ich wszyscy spisali na straty. A mi się coś wydaje, że to jest najlepszy klimat dla polskiego piłkarza. Zero odpowiedzialności, zero presji. Czarnogóra, to normalny przeciętny zespół z dwoma-trzema bardzo utalentowanymi piłkarzami. Hurraoptymiści mówią, że co najwyżej można zremisować. A mnie się wydaje, że takiej szansy na zwycięstwo nie było dawno. Pożyjemy, zobaczymy. Zbigniew Boniek Zbigniew Boniek współpracuje z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem!Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.