Nie milkną echa kiepskiego występu reprezentacji Polski w Kiszyniowie, gdzie "Biało-czerwoni" stracili dwa punkty w spotkaniu ze słabą Mołdawią. Kręta dotychczas droga do Rio de Janeiro stała się stromą i niebezpieczną niczym zimowa wyprawa na Broad Peak. Coraz szersze grono ekspertów opowiada się za wyrzuceniem selekcjonera Waldemara Fornalika, ale są też tacy, którzy twierdzą, że polskiej kadry w obecnym składzie nic już nie uratuje. Do tej drugiej grupy należy bohater z Wembley, z 1973 r. - Jan Domarski - Nie mamy już żadnych szans! Ta kadra jest w agonii. Ale czy może być inaczej, skoro nie mamy zespołu? W pierwszej połowie w Kiszyniowie jeszcze jakoś to funkcjonowało, ale w drugiej więcej było gry w poprzek i do tyłu niż ataków na bramkę. Co miał zrobić Lewandowski, jeśli nie otrzymywał podań? A jak się cofnął po piłkę i zagrał w pole karne, to tam nikogo nie było. Co tu gadać, po przerwie fatalnie to wyglądało - podkreśla w rozmowie z "Super Expressem". Domarski twierdzi, że nie uratuje nas nawet zastąpienie Fornalika fachowcem z zagranicy. - Nie mamy zawodników, bo leży szkolenie młodzieży, nie ma z kogo wybierać. Jeśli kontuzji doznaje Glik i jest problem, bo obrona się rozsypała, to coś tu jest nie tak. Za moich czasów, jak kontuzji doznał Lubański, to był Domarski. Jak nie ja to Szarmach, Marx, Kmiecik lub Kapka. A teraz jest pustynia. Ale tak jest nie tylko w piłce. Minister Mucha jednym odbiera dotacje, innym daje, a potem jest loteria, czy na olimpiadzie zdobędziemy dwa czy cztery medale. Wszystko to jest postawione na głowie- grzmi w rozmowie z "SE" Domarski. Sęk w tym, że Leo Beenhakker w 2006 i 2007 roku miał jeszcze słabszych piłkarzy, a jednak osiągnął historyczny sukces - awans na Euro 2008. Nikomu się nie śniło wówczas, że trójka naszych reprezentantów będzie grała w finale Ligi Mistrzów. Jakub Błaszczykowski stawiał pierwsze kroki w kadrze, nieznany nikomu Robert Lewandowski przechodził z rezerw Legii do Znicza Pruszków, a Łukasz Piszczek trochę później w klapkach był awaryjnie ściągany z wczasów na Krecie, zresztą jako napastnik, a nie obrońca. Doświadczony Holender natchnął jednak Polaków wiarą w siebie, wymyślił styl i taktykę, dzięki czemu zostawiliśmy w pobitym polu Portugalię, Belgię, czy Finlandię. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wielki Leo, z przeszłością w Realu Madryt i reprezentacji Holandii, kosztował PZPN mniej niż Waldemar Fornalik wyciągnięty z Ruchu Chorzów. Holender, w drugim okresie pracy w Polsce zarabiał 70 tys. euro, ale połowę tej kwoty wykładała Kompania Piwowarska, która chciała pomóc w utrzymaniu świetnego zagranicznego fachowca. Na krajowego tych pieniędzy by nie było. Interes "reprezentacja Polski" rozkwitał i nic krytykom Holendra nie pomoże umniejszanie jego zasług. Fakty mówią same za siebie. Pod batutą Beenhakkera "Biało-czerwoni" zajmowali najwyższe w historii, 16. miejsce w rankingu FIFA (wrzesień 2007 r., teraz jesteśmy na 65. miejscu). Polski piłkarz uwierzył, że może grać z polotem. Kibice mogli się zachwycać porywającą grą i nie musieli się zajmować kalkulowaniem kto jeszcze musi przegrać z "San Marino", żebyśmy pojechali na ważną imprezę. A teraz? Jest marność nad marnościami. Nie o takiej reprezentacji Polski śniliśmy. Ktoś powie, że Beenhakker zawiódł w eliminacjach do MŚ 2010. Częściowo będzie miał rację, jednak nie wolno zapominać o tym, że pozycja Leo zdecydowanie osłabła, gdy rządy w PZPN-ie przejęli wyznawcy polskiej myśli szkoleniowej na czele z Grzegorzem Latą i Antonim Piechniczkiem. Prawda jest taka, że w październiku 2008 roku zaczęło się polowanie na Beenhakkera. Zakończone zostało pełnym sukcesem po porażce ze Słowenią w Mariborze, gdy Lato zwolnił Leo przed kamerami TV, w rozmowie z Dariuszem Tuzimkiem. Przyznacie, że ciężko pracować w tak wyjątkowo szkodliwych warunkach, gdy strzelają do ciebie ci, którzy powinni dawać największe wsparcie. Oczywiście, nie każdy zagraniczny trener zagwarantuje wprowadzenie w szatni "efektu Beenhakkera". Ówczesny prezes związku - Michał Listkiewicz miał to szczęście, że trafił "w dziesiątkę", sięgając po Holendra. Na miejscu Zbigniewa Bońka nie zatrudniałbym lansowanego w mediach Bertiego Vogtsa, czy innych leciwych panów (np. Gerard Houllier). To szkoleniowcy, którym bliżej do końca kariery niż do wielkich podbojów. - Związując się z takim masz świadomość, że jest już 1-0 dla śmierci - zażartował ktoś ostatnio. "Biało-czerwonym" potrzebny jest selekcjoner o ugruntowanej pozycji, ale jednak na tyle młody, aby najlepsze lata w karierze były ciągle przed nim. Jeśli macie jakieś typy, zapraszam do dyskusji. Autor: Michał Białoński <a href="http://sport.interia.pl/pokaz-komentarz,pId,62775593,dId,2223220#pst62775593">"Ronaldo 7"</a> ma propozycję: "Powrót Beenhakkera!!" Ciekawe co na to wyznawcy tezy, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki? <a href="http://sport.interia.pl/pokaz-komentarz,pId,62771549,dId,2223220#pst62771549">"Armstrong"</a> myśli o kimś innym: "Dan Petrescu, czy jakoś tam... ten, co go Cupiał z Wisły wykolegował. Taki trener powinien być , młody i ambitny." <a href="http://sport.interia.pl/pokaz-komentarz,pId,62774238,dId,2223220#pst62774238">"XYZ" </a>uważa, że skuteczna byłaby argentyńska myśl szkoleniowa: "Marcelo Bielsa, właśnie odszedł z Bilbao" - pisze. <a href="http://sport.interia.pl/pokaz-komentarz,pId,62770526,dId,2223220#pst62770526">"Bolek"</a> oferuje polskiego szkoleniowca z obyciem międzynarodowym: "Wydaje mi się, że Beenhakkerowi najlepiej szło, gdy asystentem był Dziekanowski, zanim zachorował. Darek ma dobre oko do umiejętności piłkarzy, więc na selekcjonera się nadaje, a asystenta od taktyki sobie by sam dobrał. Dałbym mu 10 tys. Euro/miesiąc, czyli pensję europosła i myślę, że by się zgodził. DZIEKAN NA SELEKCJONERA! Niejaki <a href="http://sport.interia.pl/pokaz-komentarz,pId,6277054">"Kukli"</a> optuje również za Polakiem: "Ja powtarzam od kilku lat PIOTR NOWAK!!!!!" <a href="http://sport.interia.pl/pokaz-komentarz,pId,62769411,dId,2223220#pst62769411">Realista</a> domaga się: "Tylko Guus Hidding. Fachowiec świetny a do tego ma dobry sztab. Nie ma co żałować kasy, bo sukcesy w piłce są bezcenne. Szkoła holenderska już raz sukces nam dala. Czemu tego nie powtórzyć? Talenty w Polsce są tylko trzeba im krzyczeć jak Klopp.... 'rusz dupę"!!! <a href="http://sport.interia.pl/pokaz-komentarz,pId,62768851,dId,2223220#pst62768851">"Zbawca Kadry"</a> po nowego selekcjonera ruszyłby na Bałkany: "Slaven Bilić!" - żąda. <a href="http://sport.interia.pl/pokaz-komentarz,pId,62766449,dId,2223220#pst62766449">"Klop"</a> proponuje: "Niech Kloppa zatrudnią !! Zrobi nam Borussię w reprezentacji i będziemy 5. drużyną świata, a tacy Hiszpanie nie mają z nami szans!!" <a href="http://sport.interia.pl/pokaz-komentarz,pId,62786979,dId,2223220#pst62786979">"MH"</a> ma swojego pewniaka do kadry: "Engel! - To jedyny polski trener, który by się nadawał. Stworzył świetny zespół, jeszcze lepszy niż za czasów Beenhakkera".