Biało-czerwonym, w tej kolejce nie grali, awans zapewniło zwycięstwo Holandii w meczu grupy 1, która w Pradze pokonała Czechy 2:0. Dzięki wygranej "pomarańczowych", którzy także jadą do Niemiec, nie ma już znaczenia wynik środowego spotkania grupy szóstej Anglia - Polska. Biało-czerwoni, prowadzeni przez Pawła Janasa, dzięki bardzo dobrym występom w eliminacjach zajmą jedno z dwóch pierwszych miejsc, co wystarcza do awansu na przyszłoroczny mundial. Polacy po raz siódmy wystąpią w finałach najważniejszej imprezy piłkarskiej na świecie. Poprzednio grali na niej w 1938, '74, '78, '82, '86 i 2002 roku. Największe sukcesy odnieśli w 1974 w RFN i w 82 w Hiszpanii, kiedy zajęli trzecie miejsce. Przyszłoroczne mistrzostwa także zostaną rozegrane w Niemczech, a historia lubi się powtarzać. Oprócz Polaków awans do przyszłorocznego mundialu w sobotę zapewnili sobie także m.in.: Holandia, Chorwacja i Anglia. <a href="http://sport.interia.pl/gal?galId=5538&photoId=192616&prv=1">Zobacz galerię zdjęć z meczu Czechy - Holandia.</a> Z awansu bardzo zadowolony jest prezes PZPN Michał Listkiewicz, który mecz Czechy - Holandia oglądał w Pradzie. - Po raz drugi z rzędu piłkarska reprezentacja Polski wywalczyła awans do finałów mistrzostw świata. Jest się zatem z czego cieszyć. Kto o tym marzył jeszcze kilka miesięcy temu - powiedział Michał Listkiewicz. - Ale niech na laurach nikt nie spoczywa - dodał prezes PZPN. - W środę trzeba walczyć o zwycięstwo, aby zająć pierwsze miejsce w grupie i udowodnić niedowiarkom, że to nie był przypadek. - Tej radości nie da się opisać. Naprawdę bardzo się cieszymy. Ta reprezentacja tworzyła się w trudnych momentach, a pokazaliśmy wszystkim, że potrafimy grać - powiedział tuż po wywalczeniu awansu pomocnik Jacek Krzynówek. Radości nie krył także bramkarz Jerzy Dudek. - Mam doświadczenie z poprzednich mistrzostw i mam nadzieję, że na przyszłorocznym mundialu zaprezentujemy się korzystniej niż na poprzednim - powiedział bramkarz Liverpool FC. Polaków czeka jeszcze jedno spotkanie w eliminacjach, z Anglikami na Old Trafford w Manchesterze, ale nie będzie miało ono już wpływu na awans. - Jest jednak szansa na pierwsze miejsce w grupie i jeśli istnieje szansa na wygranie z Anglikami, to trzeba ją wykorzystać - powiedział napastnik Tomasz Frankowski. - Musimy także pamiętać, ze finały mistrzostw świata są za pół roku i trzeba dbać o swoją formę, aby być na nie powołanym - dodał "Franek". <a href="http://nazywo.interia.pl/pilka_n/ems/1">Zobacz wyniki i tabele el. piłkarskich MŚ w Europie</a>