- Potwierdzam, że kontrakt z panem Leo Beenhakkerem nie został jeszcze podpisany - powiedział Listkiewicz na łamach "Dziennika". W lipcu holenderski szkoleniowiec ustalił warunki dwuletniego kontraktu. W ciągu dwóch lat pracy z biało-czerwonymi Beenhakker miałby zarobić 1,2 miliona euro. Pozycja Holendra w kadrze jest jednak zagrożona. Po dwóch porażkach, z Danią 0:2 w meczu towarzyskim i Finlandią 1:3 w eliminacjach ME, środowe spotkanie z Serbią (Warszawa, godz. 20.30) może zadecydować o przyszłości Beenhakkera na stanowisku. Jeśli znów przegra PZPN będzie mógł wywinąć się z kosztownej umowy. Kontrakt z Beenhakkerem nie został podpisany, ponieważ zgody na zatrudnienie go w Polsce nie wydał urząd pracy. - Pan Beenhakker jest cudzoziemcem i musimy trzymać się przepisów. Zgoda z urzędu pracy jest całkowicie niezbędna - dodał prezes PZPN. - Beenhakker pracuje nielegalnie. Piłkarskiej centrali grozi sprawa za niezalegalizowanie pracownika, pan Beenhakker też może zostać ukarany zgonie z przepisami. Do tej pory nie mieliśmy formalnego zawiadomienia, że wykonuje pracę. Dopiero w poniedziałek otrzymaliśmy z PZPN dokumenty Holendra . Niestety, było w nich mnóstwo uchybień i musieliśmy je odesłać do poprawki. Dla nikogo nie stosujemy żadnych wyjątków, każdy musi przejść procedurę. A ta trwa bardzo długo. Do czasu jej zakończenia Beenhakker nie może pracować - tłumaczył rzecznik prasowy urzędu pracy Aleksander Kornatowski. - Apeluję do urzędu pracy, aby dla dobra sportu, dla dobra całego kraju, nie wydawał zgody na pracę temu człowiekowi! To jedyna nadzieja - skomentował Jan Tomaszewski.