Owszem, stołeczni mieszkańcy wiedzą, że w sobotę odbędzie się mecz, ale jak na razie nie okazują większych emocji związanych z przyjazdem kadry Pawła Janasa. Sklepikarz w kiosku z gazetami, na moją prośbę, szybko przejrzał lokalne dzienniki, ale w żadnym nie znalazł większej wzmianki o meczu. - Jutro dużo będzie o meczu. Zawsze dzień przed najwięcej się o tym mówi - stwierdził. Baku w czwartkowe południe wyludniło się. Na ulicach można spotkać jedynie matki z dziećmi i taksówkarzy, którzy dość nachalnie proponują swoje usługi. Na jednym z większych skrzyżowań starego Baku, ruch samochodów był naprawdę niewielki. Jednak trzeba uważać nawet na te kilka aut, gdyż kierowcy w ogóle nie zauważają przejścia dla pieszych i nawet przy zielonym świetle można łatwo dostać się pod koła łady, wołgi czy ...mercedesa. Baku to miasto kontrastów. Azerbejdżan pod władzami ZSRR był najbardziej zaniedbaną republiką. Dziś to piękne portowe miasto odbudowuje się i przybiera blasku. Napotkani przeze mnie mieszkańcy Baku wybierają się na sobotni mecz i chętnie rozmawiali o szansach swoich rodaków. - Jeden zero wygra Azerbejdżan - wykrzykiwał sklepikarz narożnej kwiaciarni. - Moim zdaniem będzie 1:1, a pierwszą bramkę strzelą Polacy. Nasi wyrównają w drugiej połowie - prognozuje natomiast Aleksander, który dobrze pamiętał, że trener Azerbejdżanu po meczu w Polsce powiedział, że Polska jest lepsza od Anglii. - Nie uważam, żeby Polacy byli lepsi od Anglii, a nasz trener mija się z prawdą. Alek z polskich piłkarzy zna jedynie Jerzego Dudka. - To oczywiste. On jest wspaniałym bohaterem. To co on wyprawiał w finale Ligi Mistrzów, to było coś niesamowitego - piał z zachwytu. Miejmy nadzieję, że po sobotnim meczu Alek na długo zapamięta nazwiska, Żurawskiego, Bąka i Szymkowiaka. Andrzej Łukaszewicz, Baku