Szwedzki selekcjoner "Lwów Albionu" nigdy w swoich decyzjach nie kierował się warunkami fizycznymi, siłą czy techniką, tylko aktualną dyspozycją poszczególnych piłkarzy. Takie jasne kryteria doboru sprawiły, że pod jego wodzą w reprezentacji Anglii błyszczeli kolejno Wayne Rooney, Frank Lampard, czy mało znani wcześniej Tony Parker, Wayne Bridge oraz Jermaine Defoe. 22-letni filigranowy napastnik Tottenhamu (170 cm i 65 kg) w sześciu kolejkach obecnego sezonu zdobył raptem trzy gole, a jego dotychczasowy dorobek po czterech sezonach gry w Premier League (104 mecze - 41 goli) nie rzuca nikogo na kolana. Erikssona przekonała jednak strzelecka regularność Defoe. Wystarczyło jak jeszcze w barwach West Ham United (po degradacji "Młotów" przeszedł na White Harte Lane za 6 milionów funtów) trafiał w co drugim ligowym spotkaniu i czujne oko Szweda dostrzegło w nim, jak się później okazało, wybawce od namolnych pytań angielskich dziennikarzy o dymisje za "brak wyników". Na nasze nieszczęście zdarzyło to się akurat na Stadionie Śląskim, gdzie akurat Defoe po raz pierwszy wystąpił w podstawowym składzie reprezentacji. W trzech poprzednich swoich epizodach tylko zmieniał w końcówkach Owena, Lamparda lub Rooneya. Dłużej zagrał w swoim debiucie, kiedy 31 marca przygotowująca się do Euro 2004 Anglia przegrała w Sztokholmie ze Szwecją 0:1. Po kontuzji Dariusa Vassela pojawił się na murawie już w 12. minucie i był jednym z aktywniejszych piłkarzy swojej reprezentacji, co zapewne przekonało Erikssona, że któregoś dnia mały i sprytny Defoe odegra poważniejszą rolę. I nie pomylił się, a najboleśniej przekonał się o tym Arkadiusz Głowacki, przez niektórych uważany za najlepszego środkowego obrońcę w kraju nad Wisłą. Aktualna wysoka dyspozycja przyczyniła się do występów w kadrze Anglii takich piłkarzy jak obrońca Wayne Bridge czy pomocnik Scott Parker. 24-letni waleczny Bridge pokazał się z dobrej strony jeszcze jako żelazny punkt defensywy z Southampton, natomiast jego rówieśnik Parker był siłą napędową Charltonu. Eriksson szybko dostrzegł ich walory i obaj równie szybko wkomponowali się w zespół narodowy. Bridge nie miał problemu nawiązać współpracy z takimi doświadczonymi piłkarzami jak Sol Campbell czy Gary Neville, natomiast Parker potrafił konstruować akcję u boku Davida Beckhama czy Paula Scholesa. Udane debiuty w kadrze zaprocentowały i Bridge oraz Parker rozwijają obecnie swoje kariery w Chelsea. Jermaine Defoe, Scott Parker i Wayne Bridge to bardzo świeże przykłady postępowania Erikssona, ale tak naprawdę jego największą zasługą jest wykreowanie, w ciągu zaledwie dwóch lat, do roli niemal lidera kadry 18-letniego młokosa! Wayne Rooney debiutował w reprezentacji 12 lutego 2003 roku i liczył sobie wówczas zaledwie 17 lat i 111 dni! O jego występie zadecydowała regularnie zwyżkująca forma w lidze, w której dotychczas w 67 spotkaniach strzelił 15 goli. Niby niewiele, ale kiedy ten chłopak pierwszy raz trafił do siatki rywala (kapitalny strzał w okienko z dystansu w ostatniej minucie szlagierowego spotkania z Arsenalem, wygranego przez Everton 2:1 - przyp. red.), błyskawicznie zainteresowali się nim menedżerowie z całego świata. Chociaż w premierowym meczu z Australią gola nie strzelił, podobnie jak w pięciu kolejnych spotkaniach Anglii, jednak 6 września 2003 zdobył zwycięskiego w starciu z Macedonią (Anglia wygrała w Skopje 2:1 - przyp. red.) i jak dalej było na Euro 2004 wszyscy wiemy. Klasę pokazał już w pierwszym meczu z Francją, kiedy jego efektowny rajd dopiero w polu karnym zatrzymał Mikael Silvestre. Anglia prowadziła wtedy 1:0 i do wykonania "jedenastki" podszedł David Beckham. Jak to się skończyło, też wszyscy wiemy, niemniej w dwóch kolejnych spotkaniach młokos strzelił Szwajcarom i Chorwatom po dwa gole i "Roonaldo" był na ustach nie tylko wszystkich Anglików. Gdyby nie pechowa kontuzja (złamana kość śródstopia) na początku ćwierćfinałowego meczu z Portugalią (Anglia prowadziła wtedy 1:0...), kto wie, czy gwiazda młodziutkiego napastnika (od niedawna Manchesteru United) nie świeciłaby jeszcze bardziej ... Rooney to przykład dla polskich trenerów (nie tylko selekcjonera Janasa), że czasami warto zaryzykować i dać szansę młodym. Śladem Erikssona podążają jego koledzy po fachu z całego świata i nie mają czego żałować. Luiz Felipe Scolari, dzięki któremu na MŚ 2002 zaświeciła gwiazda Ronaldinho, teraz jako selekcjoner Portugalii "ustawia" grę swojej drużyny pod niespełna 20-letniego Cristiano Ronaldo. Z kolei u Luisa Aragonesa w nowej reprezentacji Hiszpanii, oprócz doświadczonych Raula, Morientesa i Puyola, "pierwsze skrzypce" mają grać młodzi Fernando Torres, Reyes, Joaquin i Vicente. Podobnie w swojej selekcji postępuje Karel Bruckner. Opiekun reprezentacji Czech od początku swojej pracy z reprezentacją (od czerwca 2002 - przyp. red.) stawia na doświadczenie Nedveda, Poborsky'ego, Smicera czy Galaska z przebojowością młodych Barosa, Rosicky'ego czy bramkarza Ceha. W kadrze naszych południowych sąsiadów zawsze się jednak znajdzie miejsce dla piłkarzy prezentujących w określonym czasie wysoką dyspozycję, a dowodem tego jest obecność na Euro 2004 Marka Heinza. 27-letni były napastnik Banika Ostrava przekonał o swoich umiejętnościach Olivera Kahna, strzelając mu pięknego gola z rzutu wolnego. Jego grę szybko zauważyli włodarze Borussii Moenchengladbach, którym Heinz odwdzięczył się efektownym golem głową w debiucie na boiskach Bundesligi! Czy w kadrze "biało-czerwonych" są zatem w stanie razem zagrać Sebastian Mila, Marcin Burkhardt z Jackiem Krzynówkiem, Maciejem Żurawskim i znajdującym się w znakomitej dyspozycji Tomaszem Frankowskim? Naszym zdaniem tak i nie zmienią tego słabsze mecze "Franka" z Realem Madryt. Decyzja należy jednak do selekcjonera Janasa ...