Po 2,5-rocznej grze we włoskim Empoli Adam Kokoszka w styczniu zdecydował się na wypożyczenie do Polonii Warszawa. W pierwszych dwóch sezonach w Serie B zagrał w sumie 43 spotkania, ale obecne rozgrywki były dla niego zupełnie nieudane - Kokoszka na boisku spędził raptem 210 minut i postanowił zmienić otoczenie. Obrońca, który w reprezentacji Polski zagrał do tej pory w 10 meczach (zdobył 2 bramki), ma nadzieję, że w zespole "Czarnych Koszul" odnajdzie formę i zwróci na siebie uwagę obecnego selekcjonera kadry, Franciszka Smudy. INTERIA.PL: Dużo nauczyłeś się we Włoszech? Masz poczucie, że grając w Empoli stałeś się lepszym piłkarzem? Adam Kokoszka, obrońca Polonii Warszawa: - Wydaje mi się, że w Empoli się rozwinąłem, ale nie chcę teraz zapowiadać nie wiadomo czego i rozbudzać oczekiwań kibiców. Sam zastanawiam się, czy będę lepszy i z niecierpliwością czekam na pierwszy występ. Moją formę najlepiej zweryfikuje boisko. Czy poza ofertą z Polonii miałeś jeszcze jakieś propozycje transferu w zimie? - Tak, ale oferta Polonii była najbardziej konkretna i wszystko zostało załatwione bardzo szybko. W innych przypadkach były to tylko luźne rozmowy, zapytania. Twój transfer do Polonii był podyktowany chęcią powrotu do reprezentacji Polski? - Tak, to był jeden z powodów. Jestem przekonany, że prędzej ktoś ze sztabu reprezentacji obejrzy moją grę tutaj, niż w drugiej lidze włoskiej. Myślę, że z Konwiktorskiej będzie mi po prostu bliżej do kadry. Moim celem na najbliższe miesiące jest jednak przede wszystkim wywalczenie sobie miejsca w składzie Polonii, a dopiero potem będę zastanawiał się nad grą w kadrze. Niewykluczone, że pierwsze kolejki rundy wiosennej będziecie rozgrywać w trudnych warunkach atmosferycznych. Śnieg i zmrożona murawa nie ułatwiają takiej gry, jakiej wymaga od was trener Theo Bos. - Rzeczywiście. W takich warunkach gra się zupełnie inaczej, ale właśnie po to wróciliśmy z zagranicznych zgrupowań na kilka dni przed startem ligi, aby teraz przystosować się do warunków panujących na krajowych boiskach. Zresztą w Polsce kłopoty z pogodą są praktycznie co roku, więc można się przyzwyczaić. Trener Theo Bos często dawał ci szanse w meczach sparingowych? W Polonii jest teraz duża konkurencja na pozycji środkowego obrońcy. - Zazwyczaj grałem 45 minut w duecie z Tomkiem Jodłowcem albo z Maćkiem Sadlokiem. Najmniej czasu na murawie spędził ze stoperów chyba Darek Pietrasiak, ale on akurat doznał urazu i tylko dlatego nie był do dyspozycji trenera. Czy w trakcie przygotowań odczuwaliście jakąś dodatkową presję z powodu tego, że wasze mecze oglądał prezes Józef Wojciechowski? - Prezes był z nami tylko przez pewien okres naszych zgrupowań, nie było tak, że cały czas nas obserwował. Zresztą nawet jeśli tak by było, to dla mnie nie stanowiłoby to problemu, bo w Empoli prezydent klubu i dyrektor sportowy byli dosłownie na każdym treningu. Na początku pobytu we Włoszech było to dla mnie coś nowego, bo w Wiśle Kraków prezes Bogusław Cupiał raczej nie angażował się tak mocno w sprawy szatni, ale potem przywykłem do tej sytuacji. A jak reagują na to pozostali piłkarze Polonii? Nie obawiacie się trochę, że każde nieudane zagranie może być dla prezesa pretekstem do tego, by wyrzucić piłkarza do "Klubu Kokosa"? - Nie wydaje mi się, żeby do "Klubu Kokosa" mógł trafić naprawdę każdy. Drużyna koncentruje się na dobrej grze, a do presji w Polonii można szybko przywyknąć. Wiadomo, że dla chłopaków, którzy przychodzą z innych klubów jest to nowe doświadczenie, ale w trakcie przygotowań spisywaliśmy się na tyle dobrze, że prezes był zadowolony. Słyszałeś o meczu z rundy jesiennej z Zagłębiem Lubin, kiedy prezes w przerwie (przy stanie 0-1) zszedł do szatni, aby "zmotywować" zawodników? - Nie słyszałem o tym, ale nawet jeśli tak było, to w Empoli już to przerabiałem. Prezes ma prawo wejść do szatni w dowolnym momencie. A tak w ogóle, to w meczu z Zagłębiem to poskutkowało? Tak, Polonia wygrała 2-1 po bramkach Sobiecha i Smolarka. - No, to znaczy, że to była dobra decyzja prezesa (śmiech)! W końcu liczy się końcowy wynik. Jaki cel stawiacie sobie przed rundą rewanżową, co chcielibyście osiągnąć na mecie sezonu? - Naszym marzeniem jest miejsce dające możliwość gry w europejskich pucharach. Najbliżej chyba będzie dostać się tam przez zwycięstwo w Pucharze Polski, ale nawet jeśli nie uda nam się wygrać w tych rozgrywkach, to jesteśmy gotowi na walkę o czołowe miejsca w tabeli. Łatwo nie będzie, bo apetyt na grę w pucharach ma w tym sezonie nawet 11. po rundzie jesiennej Lech, ale my zrobimy wszystko, aby zrealizować nasz cel. Oglądałeś ostatni mecz Lecha z SC Braga? Jak sądzisz, czy takie spotkania mają w ogóle sens? Przecież momentami padający śnieg uniemożliwiał właściwą ocenę sytuacji na boisku. - To prawda, ale problem w tym, że takie mecze też trzeba kiedyś rozegrać. UEFA ma przecież sztywne terminy i nie sądzę, żeby chętnie przekładała mecze pucharowe. Lech musiał zagrać, bo przecież za chwilę zaczyna się liga, ruszył Puchar Polski i już w ogóle nie będzie w terminarzu wolnego miejsca. Mecz z Bragą przypominał mi zresztą spotkanie pucharowe Wisły z Lazio Rzym sprzed kilku lat. W Krakowie próbowano wszystkich sposobów, żeby boisko było dobrze przygotowane, ale wystarczyło kilka minut gry i murawa zmieniła się w błoto. Opowiedz, jak to było naprawdę z twoim odejściem z Wisły. W mediach pojawiały się różne doniesienia o twoim sporze z władzami klubu. Rozstaliście się w nieprzyjemnej atmosferze... - Tak, rzeczywiście. Czytałem nawet w którejś z gazet, że miałem w kontrakcie szereg klauzul umożliwiających mi odejście z Wisły prawie za darmo, ale to nie jest prawda. Czy chciałbyś coś przekazać kibicom Wisły? - Jeszcze raz chciałbym poprosić, żeby nie sugerowali się nieprawdziwymi doniesieniami dotyczącymi mojego odejścia z klubu. Zresztą ja z chęcią wróciłbym do Krakowa, bo nie jestem wcale skłócony z kolegami, obecnym zarządem klubu czy właśnie kibicami. Wisła i twój obecny klub, Polonia, postawiły w tym sezonie na holenderskich trenerów i działaczy. Jak sądzisz - czy to dobre posunięcie? - Holandia zdobyła na ostatnich mistrzostwach świata drugie miejsce, więc ludzie, którzy znają tamtejszą filozofię na pewno mogą nas wiele nauczyć. Wydaje mi się, że dla polskiego futbolu angażowanie Holendrów jest ciekawym rozwiązaniem, a zapoznanie się z trochę innym stylem pracy powinno przynieść pozytywne rezultaty. Kto jest twoim faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski? - To trudne pytanie. Poza Polonią? Oczywiście Wisła, której zawsze kibicowałem i mam do niej spory sentyment. Zrobiła ciekawe transfery i sądzę, że na koniec sezonu może być najlepsza. Rozmawiał: Bartosz Barnaś, Warszawa