"Stoczyłem czwartą walkę w tym roku. Walka ze Steve’em Cunninghamem w Bethlehem przeszła już do historii. Wygrałem, ale nie tak, aby zadowolić fanów boksu i samego siebie. Wywołałem niedosyt u fanów boksu. Dziennikarze zaprezentowali komentarze, w których przeważała negatywna ocena mojej walki. Przeczytałem teksty, w których było sporo inwektyw, ale były też ostrożne i rozumne pochwały, oparte na racjonalnych analizach walki. Sędziowski werdykt tego wieczoru to przysłowiowa kula śnieżna, która tocząc się od USA do Polski wywołała wielką lawinę komentarzy zwłaszcza w internecie. Nadarzyła się okazja, aby dowalić Adamkowi. I nie ma tu znaczenia fakt, że stoczyłem w tym dniu jubileuszową 50 walkę na zawodowym ringu. Wygrałem 48, przegrałem tylko dwie walki. Tylko niewielu dziennikarzy pokusiło się na dokonanie wartościowej analizy walki wieczoru w Bethlehem. Niestety potwierdzam, że były powody do krytyki. Po walce pojawiły się bowiem dziesiątki pytań, na które w niedalekiej przyszłości muszę sam sobie i fanom boksu odpowiedzieć. No bo, jak nie odpowiedzieć na takie pytania: gdzie jest ten Adamek z walki z Briggsem, Arreolą czy Banksem? Która wersja Adamka wyjdzie na ring w 2013 roku? Czy w takiej dyspozycji , jak w ostatniej walce mogę dalej liczyć na zwycięskie walki? Najpierw jednak, kilka zdań na temat ostatniej walki. Na konferencji prasowej zaraz po walce, obarczyłem Steve’a Cunninghama odpowiedzialnością za poziom sportowy i widowisko. Miałem pretensje do niego, że unikał walki, uciekał po ringu i zadowalał się pojedynczymi akcjami. Czy słusznie, chyba nie, bo każdy ma prawo do stosowania własnej taktyki. Steve, za namową swojego sztabu trenerskiego i doradców unikał otwartej konfrontacji, bojąc się powtórki z 2008 roku. Niestety straciło na tym widowisko. Nie zadawałem, więc tak dużo ciosów, jak w poprzednich swoich walkach, bo nie potrafiłem dopaść Steve’a. Był ruchomym celem. Nawet, gdy zamykałem mu cieczkę w kącie ringu, to nie zawsze potrafiłem ulokować kilka ciosów. Nie ponawiałem akcji, liczyłem na lepszą okazję do kontry. Starałem się walczyć spokojnie i oszczędzać siły na kolejne rundy. Realizowałem własną taktykę na walkę, tj. wywieranie presji najprostszym sposobem oraz przyspieszanie tempa w końcówce każdej rundy. Kilka razy pod koniec rundy udało mi się trafić mocniej Steve’a, ale gong nie pozwolił mi na ponowienie ataku. Steve też kilka razy mnie skontrował w sytuacji, gdy za bardzo szukałem nokautu. Większość jego ciosów to wersja soft, która nie robi krzywdy przeciwnikowi. Widać to było na mojej nie naruszonej twarzy po walce, nie było na niej prawie żadnych śladów. On przeciwnie demonstrował na twarzy efekty moich ciosów. Wiele jego ciosów prostych zbijałem rękawicami. Po zakończonej walce miałem dziwne uczucie, że to już koniec, a ja mogłem dalej przeboksować kilka rund, nie byłem mocno zmęczony" - komentował Adamek."Świadomy upływu czasu i swojego wieku chciałem szybko znaleźć się na szczycie rankingu. Udało się, wygrałem w tym roku cztery walki, ale czy to nie jest powód do tego, że mogę się czuć zmęczony. Kto w takim okresie czasu, stoczył jak ja 50 walk i osiągnął tyle, co ja na ringu? Jest ponoć wirtualny klub pięściarzy, którzy walczyli 50 i więcej walk na zawodowym ringu. Kto jest teraz jeszcze w tym klubie czynnym pięściarzem? Zadanie to dla statystyków. A może to się nie liczy? Piszę te słowa do tych, którzy na moją ostatnią słabszą walkę i ostatnie zwycięstwo zareagowali, alergicznymi komentarzami: "złodziej", "rabunek", "oszust" "prezent świąteczny", itp. Nie chcę przysłowiowego pomnika za to, co osiągnąłem w boksie zawodowym, jako reprezentant Polski. Liczę jednak na odrobinę obiektywizmu w ocenie tego, czego dokonałem na ringu zawodowym. Każda wygrana walka zawsze przybliża mnie do postawionego sobie celu. Nawet, jeśli jest daleka od poziomu, do którego przyzwyczaiłem swoich fanów boksu" - napisał "Góral". <a href="http://www.podsumowanieroku.pl/" target="_blank">Weź udział w plebiscycie i wybierz najważniejsze wydarzenie 2012 roku!</a>