W sobotę Tomasz Adamek pokonał Przemysława Saletę na gali Polsat Boxing Night w Łodzi. "Góral" wrócił w dobrym stylu, bo od czasu walki z Arturem Szpilką w listopadzie ubiegłego roku, nie boksował. Był lepiej przygotowany, imponował szybkością i sprawnością. Czy to jednak wystarczy, by wciąż walczyć na wysokim poziomie? Przez lata Adamek był najlepszym polskim pięściarzem. Dwa razy był mistrzem świata, toczył niezapomniane boje ze światową czołówką, a mnóstwo polskich kibiców budziło się późno w nocy lub wcześnie rano specjalnie dla niego. W łódzkiej hali entuzjazm był duży, a Adamek liczy, że niebawem będzie jeszcze większy, bo nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Na razie bohater sobotniej gali nie chce zbyt dużo mówić. Wie, że wygrał zdecydowanie, ale też zdaje sobie sprawę, z jakim przeciwnikiem walczył. - Najpierw wracam do domu, do rodziny. Miałem osiem tygodni ciężkiej pracy. Jest dobrze. Kibice zobaczyli, że w życiu popełnia się błędy, ale te, które zrobiłem, nie oznaczają mojego końca. Wróciłem, okazało się, że mam swoje atuty. Być może pokuszę się o jeszcze jedną walkę. Jak żona pozwoli. Bo nie chce, bym walczył - przyznaje Adamek. W Łodzi były mistrz świata dwóch kategorii wagowych odniósł jubileuszowe, 50. zwycięstwo w karierze, 30. zakończone nokautem. Czy to oznacza, że wciąż może walczyć z najlepszymi? - Na pewno będą jakieś propozycje. Zobaczymy, czy od telewizji Polsat. Nie wiem. Jestem tylko zawodnikiem. Gdy dostaję ofertę, to ja biorę lub nie. A jaka będzie? Być może niebawem coś się wyjaśni - tajemniczo odpowiada "Góral". Z punktu widzenia polskiego kibica interesująco wyglądałby rewanż z Arturem Szpilką. Wydaje się jednak, że młodszy bokser zbytnio by się do tego nie palił. Od jakiegoś czasu trenuje bowiem w Stanach Zjednoczonych pod okiem słynnego Ronniego Shieldsa. Liczy, że jego kariera w USA nabierze rozpędu, a po kilku walkach będzie w stanie powalczyć o pas. Adamek natomiast nie mówi stanowczego nie. Czy chciałby rewanżu ze Szpilką? - Na pewno interesuję się dobrą walką. Jeżeli mam pozostać w ringu, to chcę walczyć tylko z najlepszymi. Dla mnie wygrywanie z zawodnikami u schyłku kariery lub początkującymi nie ma sensu. Jeżeli mam walczyć, to tylko na wysokich obrotach - deklaruje. Pięściarzowi pochodzącemu z Gilowic nie zostało dużo czasu. W grudniu skończy 39 lat, a to już zaawansowany wiek - nawet jak na boksera. Prawdopodobnie przed nim jeszcze dwa-trzy pojedynki, po których definitywnie zakończy karierę. Musi więc rozważnie dobierać kolejnych rywali. Adamek walczył już w trzech galach pod szyldem Polsatu. Kolejna ma się odbyć wiosną przyszłego roku. Jednym z jej bohaterów może być "Góral". Pytanie tylko, kto mógłby zostać jego rywalem. Interesująco wyglądałyby jego starcia z Krzysztofem Włodarczykiem lub Mariuszem Wachem. Takie zestawienie na pewno rozgrzałoby polskich kibiców. - Krzyśka i Mariusza znam osobiście, więc na pewno nie. Jeśli z kimś się przyjaźni, to trudno z nim wyjść do ringu - najpierw zdecydowanie odparł Adamek, a po chwili dodał: - Czy wykluczam te walki? Trudno dzisiaj gdybać, co może się stać, gdy przyjdzie dobra oferta. Chcę walczyć na wysokim poziomie. Walka z Saletą to był sprawdzian. Jeżeli mam się bić z zawodnikami, którzy są w okolicach 50. miejsca w rankingu, to nie ma to sensu - podkreśla. Adamek jak mantrę powtarza, że najważniejsze jest jednak samopoczucie. - Gdy mam szybkość, to mogę walczyć z każdym, tańczyć w ringu. Jeżeli będzie zdrowie, to mogę wojować - zapowiada. Za sukcesem Adamka tym razem stał sztab ludzi. Przede wszystkim przygotowywał go Roger Bloodworth, z którym pięściarz współpracuje od lat. Do jego zespołu dołączyli jednak inni specjaliści. Adamek dużo zawdzięcza Jakubowi Chyckiemu, trenerowi przygotowania fizycznego. Deklaruje, że chce z nim pracować w przyszłości. - Wszystkie wyniki zdrowotne miałem na najwyższym poziomie. Dlatego chciałbym kontynuować współpracę z tymi ludźmi, którzy pomogli mi tym razem - dodaje. Tuż po walce w oczach Adamka widać było duży entuzjazm. Choć na gorąco można zadeklarować wiele, to ewidentnie stan pięściarza z Gilowic można określić mianem "euforia". Czy niezbyt szybko? Saleta tuż po walce powiedział, że w żadnym momencie tego pojedynku nie odczuł znacząco ciosu Adamka. Nokautujące uderzenie nigdy nie było jego mocną stroną, ale na tle takiego rywala jak Saleta, powinno być wyraźne. Z drugiej strony Dariusz Michalczewski przyznał, że w kolejnych walkach "Adamek będzie mięsem armatnim". "Tygrys" nie wierzy, by były mistrz świata wciąż mógł bić się z najlepszymi. Dodał, że na tle Salety, jego przewaga powinna być dużo większa. Na tę chwilę trudno wyrokować, jaka będzie przyszłość Adamka. Fakty są jednak takie, że przeciwko Salecie zaprezentował się zdecydowanie lepiej niż w starciu ze Szpilką. Nie ulega wątpliwości, że obóz w Łomnicy pomógł mu odzyskać wiarę w siebie i duże możliwości. Pytanie tylko, czy wciąż Adamek te możliwości ma duże. Jeśli wciąż będzie współpracował z tymi ludźmi, którzy doprowadzili go do wygranej z Saletą, może jeszcze dać polskiemu kibicowi trochę pociechy. O wszystkim jednak dowiemy się wkrótce. A jak mistrz mówi: - Czas pokaże. Jeśli będę miał swoje atuty, to mogę wojować z każdym. Łukasz Szpyrka