Grzyb, który w reprezentacji Polski wystąpił 121 razy i ma w dorobku wywalczony w 2006 roku w Japonii tytuł wicemistrza świata, trzyma kciuki za swoich kolegów i wspiera ich zza ekranu telewizora. - Każdy chciałby brać udział w takich meczach, ale ja nie odbieram ich dotychczasowych dokonań w kategoriach zazdrości, tylko wielkiej radości. I nadal liczę na dobre występy Polaków - zapewnił. 33-letni środkowy przyznaje, że obawiał się o losy wtorkowego spotkania z Brazylią po trzecim secie. - Rywale złapali wiatr w żagle, a my, przy wysokim prowadzeniu "Canarinhos", odpuściliśmy tego seta. W tej sytuacji wielką niewiadomą jest, jak będzie wyglądała czwarta partia. Czy drużyna nadal będzie tkwiła w marazmie, czy zdoła się odbudować. My na szczęście potrafiliśmy się podnieść. W każdym meczu trzeba jednak zachować czujność. Siatkówka jest taka, że można grać dobrze, a momentami bardzo dobrze, jak właśnie Brazylia, a przegrać spotkanie. W małych punktach rywale okazali się lepsi, jednak sety były na naszą korzyść - zauważył. Siatkarz Lotosu Trefl Gdańsk przekonuje, że paradoksalnie spory wpływ na zwycięstwo Polaków w konfrontacji z Brazylią mogła mieć czerwona kartka, jaką w tie-breaku otrzymał Michał Kubiak. - Straciliśmy punkt, po którym był remis 8:8. W tym momencie wydawało się, że zaczną się schody, jednak ta czerwona kartka skonsolidowała zespół. Główny arbiter z Iranu podejmował dziwne decyzje, na które nie znajduję wytłumaczenia, jak chociażby wtedy, kiedy przerwał naszą akcję. Ta ogólna złość pomogła nam i dała dodatkową motywację. Jestem przekonany, że nawet gdybyśmy zamiast wygrać przegrali ostatnią piłkę, to i tak odnieślibyśmy zwycięstwo - stwierdził. Grzyb podkreślił również, zwłaszcza w kontekście kontuzji Michała Winiarskiego, bardzo dobrą postawę zmieników polskiego zespołu. - To jest budujące i dobrze rokuje przed kolejnymi spotkaniami. Liczyliśmy co prawda na pomoc ze strony Rosji, co w obecnej sytuacji geopolitycznej dziwnie brzmi. "Sborna" przegrała jednak z Brazylią, zatem nie pomogła ani sobie, ani nam. A problemy Michała wynikają z przeciążenia. Jeśli Winiarski wystąpił w meczu z Brazylią, to będzie gotowy do gry przeciwko Rosji. Kluczowa kwestia jest taka, jak się będzie czuł i czy nie będzie występowała u niego psychiczna blokada - ocenił. Porównując ten turniej do mistrzostw sprzed ośmiu lat były zawodnik Asseco Resovii uważa, że teraz nie ma jednego faworyta, bowiem pretendentów do złotego medalu jest...sześciu. - W Japonii Brazylia przegrała co prawda trzeci mecz w grupie, ale wtedy była poza zasięgiem rywali. "Canarinhos" mieli w swoim składzie wielu znakomitych zawodników i wręcz bawili się siatkówką. My staraliśmy się im przeciwstawić w finale, ale niewiele mogliśmy zrobić. Teraz obrońcy tytułu ponieśli dopiero pierwszą porażkę, jednak pomiędzy nimi a innymi drużynami nie ma dysproporcji. Jest grupa zespołów prezentujących zbliżony poziom i trudno wskazać, kto jest teoretycznie lepszy. Wszystko trzeba udowodnić na boisku - dodał. Środkowy gdańskiego klubu nie chce analizować, czy polskich siatkarzy stać na wywalczenie tytułu mistrza świata. - Najpierw trzeba awansować do finału, a ja wierzę, że ten cel jest w zasięgu "Biało-czerwonych". Po porażce ze Stanami Zjednoczonymi nie straciłem wiary, bo jeden słabszy występ każdemu ma prawo się zdarzyć. Francja gra w tych mistrzostwach fenomenalnie, Iran świetnie, a Niemcy solidnie, niemniej druga grupa jest minimalnie słabsza od naszej trójki - podsumował Wojciech Grzyb.