- Ja o dziwo byłem bardzo spokojny przed finałem. Bardziej denerwowałem się przed meczem z Niemcami. Wiedziałem, że adrenalina, stawka meczu wywołała takie emocje, że nasze umiejętności będą na najwyższym poziomie. I z Brazylią tak było. W tym pierwszym secie grali bardzo dobrą siatkówkę i nie mogli utrzymać takiego poziomu w kolejnych setach. My powoli, z mozołem, stawiając im czoła, wygraliśmy - ocenił popularny "Igła", który na tym turnieju nie pograł sobie zbyt dużo. Podstawowym libero kadry był Paweł Zatorski. Niesamowity debiut w roli trenera zaliczył Stephane Antiga. Francuz w pierwszym roku swojej pracy zdobył złoty medal mistrzostw świata, czym powtórzył wyczyn złotej drużyny Huberta Jerzego Wagnera. A niewielu wierzyło, że jest w stanie czegoś takiego dokonać. - Mamy taką charakterystykę, że po zmianie trenera wygrywamy. Co ja tutaj mogę dużo powiedzieć. Przede wszystkim bardzo duża praca mentalna ze strony Stephane'a Antigi. On w trudnych momentach powtarzał nam, żebyśmy się cieszyli grą. To zresztą było widać, że gdy było ciężko, kiedy rywale zyskiwali większą przewagę punktową, my czerpaliśmy przyjemność z gry. Nigdy nie odpuściliśmy, walczyliśmy do końca o każdy punkt, co też dawało dużo do myślenia przeciwnikom, że ten zespół nie pęka. My teraz będziemy mówić o sobie, że byliśmy mistrzami piątego seta - podkreślił Ignaczak. Polacy zdobyli złoto, srebro przypadło Brazylijczykom, a brąz niespodziewanie Niemcom. - Wykrakaliśmy podium z Gyorgy Grozerem. Prognozy były takie, że Niemcy biorą brązowy medal, a my złoty. To się potwierdziło. Dla Niemców to jest też wielka rzecz, bo ten zespół od kilku ładnych lat nie istniał w czołówce światowej, a dla samego Grozera jest to ogromny sukces. W tym roku w siatkówce wygrał chyba wszystko, co było możliwe. Przypominam, że on grał w Biełgorodzie, a ten zespół sięgnął po Ligę Mistrzów. Dla niego to na pewno wspaniały rok - zaznaczył. Podczas finału Niemcy kibicowali "Biało-czerwonym". - My chyba też im kibicowaliśmy. Przyjaźń nie dzielą granice. To są nasi przyjaciele. Europa nie jest podzielona, Europa teraz jest jednością - stwierdził Ignaczak. A co z Brazylijczykami? - Luiz Felipe Fonteles to jest nasz kumpel i bardzo dobry człowiek. Oni dzisiaj przegrali, ale jutro mogą wygrać. Takie jest piękno sportu, ale trzeba umieć zachować się po porażce, jak i po wygranej. Waga tego spotkania była dla Brazylijczyków olbrzymia. Oni chcieli wrócić na szczyt. Dla nich, można powiedzieć, to jest taki policzek. Grali bardzo dobrą siatkówkę i byli butni, a my to trochę przykróciliśmy. Prowokacyjnie szukali "polskiego" Spirydonowa i trafiło na Michała Kubiaka, co jest w ogóle nieprawdą. Wiemy, że to była część ich gry. Tak postępują i w ten sposób maskują swoje emocje - zakończył Ignaczak. Robert Kopeć, Katowice