- Dzisiaj było bardzo gorąco na hali. Michał Winiarski chyba nawet wymienił koszulkę po dwóch setach. Wszyscy to odczuwali. Mnie też "przytkało" po pierwszych kilku akcjach. Atmosfera była gorąca, ale najlepszy był doping i ci ludzie, którzy po wygranym meczu klaskali i głośno kibicowali, życząc nam powodzenia w Łodzi, bo wiedzieli, że to był nasz ostatni mecz tutaj - skomentował środkowy reprezentacji Polski Karol Kłos. Polacy awansowali do drugiej rundy z kompletem punktów i w Łodzi czekają ich starcia z silnymi zespołami z grupy D Francją, Iranem, USA i wszystko na to wskazuje, że z Włochami. - Na każde spotkanie trzeba będzie być równie mocno skoncentrowanym, bo to już jest granie o coś i nie można pozwolić sobie na błędy, niepotrzebne przestoje. Na pewno to jest duży atut, że mamy komplet punktów, ale trzeba też pomyśleć o tym, że przeciwnicy z tamtej grupy będą grać z przeciwnikami z naszej. I to też może być dla nich dosyć cenne. Jeszcze dużo może się wydarzyć. Cztery spotkania w pięć dni, to naprawdę jest kawał roboty do wykonania - ocenił Kłos. Nasz reprezentant krótko scharakteryzował kolejnych rywali. - Iran to nieobliczalna drużyna, trudny rywal. Moim zdaniem ich rozgrywający jest jednym z najlepszych na świecie i gdy mają dobre przyjęcie, to on wie co ma robić. Amerykanie, zwycięzcy ostatniej Ligi Światowej, są zawsze groźni. Przede wszystkim psychicznie górują nad wszystkimi. Włosi nawet jeżeli przejdą, to będą daleko w tyle i muszą gonić - podkreślił. Ciekawie zapowiada się konfrontacją z Francją. Smaczku dodaje fakt, że obecny szkoleniowiec Polaków Stephane Antiga przez lata był podporą "Trójkolorowych", a jego asystent Philippe Blain długoletnim selekcjonerem tej drużyny. - Na pewno, to będzie coś niesamowitego, ale spokojnie do meczu z Francją są jeszcze trzy spotkania, które też przydałoby się wygrać - zakończył Kłos. Robert Kopeć, Wrocław