Spotkanie śledziło na żywo 15100 widzów, co jest rekordem mistrzostw, nie licząc rozegranego na Stadionie Narodowym meczu Polska - Serbia. Zdecydowanie lepiej mecz zaczęli Amerykanie. Imponowali mocnym serwisem, którym odrzucili Francuzów od siatki. Ich atutem był też atak, nie robili sobie nic nawet z potrójnych bloków. Najczęściej "Trójkolorowi" punktowali, gdy ryzykowna zagrywka siatkarzy USA lądowała na aucie. USA prowadziły 3:0, 10:6, 12:7 i wówczas trener Francji ratował się, biorąc czas, ale niewiele to przyniosło. Amerykanie parli dalej - na drugiej przerwie technicznej prowadzili 16:12. Imponujący był pojedynczy blok na środku siatki Davide'a Lee, po którym USA miały już sześć "oczek" przewagi (23:17). Pierwszego seta wygrały do 19. Na drugiego seta wyszła odmieniona Francja. Pomysłowo rozgrywała, dobrze grała w obronie i posyłała trudną do odbioru zagrywkę. Francuzi prowadzili: 3:1, 5:3, 6:5, a później odskoczyli na 10:5 po autowym ataku z podwójnej krótkiej Sandera i pojedynczym bloku Benjamina Toniuttiego. Za moment "Koguty" poprawiły na 5:11. Po dobrym serwisie Kevina Le Roux skontrował na pojedynczym bloku Earvin N’Gapeth. Amerykanie doszli na 8:12, ale po minięciu rozgrywającego Toniuttiego Francuzi mieli znowu o sześć punktów więcej (8:14). Na drugiej przerwie technicznej "Trójkolorowi" prowadzili 16:11. Po najdłuższej wymianie w II secie Francja odskoczyła na 19:14, po pojedynczym bloku Nocolasa Le Goffa było już 21:14 dla ekipy Laurenta Tilliego. Najładniejszą wymianę, na 15:23, Francuzi wygrali głównie dzięki poświęceniu Antonina Rouziera, który leżąca, zdołał odbić tuż nad parkietem piłkę nogą i po chwili kontra "Trójkolorowych" zakończyła wymianę. II partię Francja wygrała 25:17. W trzeciej partii znowu "Trójkolorowi" wyglądali lepiej, na zagrywce, w obronie i w rozegraniu. Na pierwszej przerwie technicznej odskoczyli na 8:5, spora w tym była zasługa zbić Rouziera (aż siedem punktów zdobytych w III secie). Po kontrze N’Gapetha Francja prowadziła już 11:6, a na drugiej przerwie - 16:10, po autowym ataku USA. Po asie serwisowym Le Rouksa, "Trójkolorowi" mieli już siedem "oczek" przewagi (18:11), kolejne asy Kevina oznaczały miażdżącą przewagę 20:11. Ich trener - Laurent Tillie w pewnym momencie włączył się do meczu, przebijając dołem, stojąc tyłem do siatki, piłkę, do której jego zawodnik i tak by nie zdążył. Rzecz jasna, punkt zaliczono zespołowi USA. Trzeciego seta Francja wygrała 25:15. Dzięki blokowi Sandera w IV secie USA prowadziły 2:1, później 5:3, a na przerwie technicznej 8:7. Przez błędy popełniane przez "Jankesów" w ataku górę zaczęli brać jednak Francuzi, którzy na drugiej przerwie uzyskali dwa pkt różnicy (14:16). Amerykanie stracili trudną zagrywkę, nie kończyli ataków, popełniali takie błędy, jak Matthewa Andersona, który nadepnął na drugą stronę parkietu, zanim piłka po jego ataku wylądowała na ziemi. Tak zrobiło się 14:17. Na dodatek Francja posyłała asy serwisowe, wychodząc na 14:18. Ostatnie słowo w meczu należało do Earvina N’Gapeth, który wbił "gwoździa" i "Koguty" wygrały seta do 21, a mecz 3:1. Grupa D MŚ: USA - Francja 1:3 (25:19, 17:25, 15:25, 21:25) USA: Anderson, Sander, Lee, Lotman, Christenson, Kolt oraz E. Shoji (l), K. Shoji. Trener: Speraw. Francja: Rouzier, Toniutti, K. Tillie, N’Gapeth, Le Roux, Le Goff oraz Grebennikov (l), Marechal, Jaumel, Sidibe. Trener: Tillie. Z Areny Kraków Michał Białoński