- Ten mecz był inny niż nasze pierwsze spotkanie z Serbią. Rywale grali trochę innym składem i trochę lepiej. Wynik ten sam, co nas bardzo cieszy, ale jeszcze nic nie wygraliśmy. Musimy pokazać co najmniej taką samą grę, by wyeliminować Włochów z turnieju, co będzie naprawdę bardzo fajnym przeżyciem i odgryzieniem się za Puchar Świata. Ci z nas, którzy brali udział w tym turnieju, bardzo przeżyli tamtą porażkę. Mam nadzieję, że wynik będzie podobny jak dziś - powiedział Nowakowski. Środkowy Orłów stanowczo odpowiedział też na sugestie, że Serbowie specjalnie przegrali w pierwszym spotkaniu z Polakami. - Tak, dziś też się podłożyli, jutro nam się Włosi podłożą i tak dostaniemy ten złoty medal, bo wszyscy nam się podłożą - stwierdził ostro. - W ogóle nie wiedziałem, czy wystąpię w dzisiejszym spotkaniu. Bardzo źle się czułem, ale na szczęście przeszło. To były dolegliwości migrenowe. Emocje na boisku były podobne jak cztery lata temu. Na trybunach wyglądało to trochę gorzej, bo nie było tej wspaniałej publiczności, która nas wtedy niosła do zwycięstwa. Oczywiście są nieliczni kibice, ale hala jest tak duża, że ciężko im się przebić, ale i tak dziękuję im, że są - mówił Nowakowski. - Walczymy o półfinał. Nie czujemy się z tym ani dobrze, ani źle. Musimy po prostu wyjść i zrobić swoje. Włosi na pewno nam tego zwycięstwa nie dadzą - dodał. O prowokacjach Urosza Kovaczevicia powiedział: - Trochę pajacował. Gdy pajacuje, ale gra naprawdę fajnie i wygrywa, to ok. Ale jak pajacuje i przegrywa, to... Nie chcę używać brzydkich słów, ale mi się to nie podoba. Dostał za swoje, może następnym razem będzie pokorniejszy". Z Turynu Agnieszka Niedziałek (PAP)