Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Serbia! Relację można również śledzić na urządzeniach mobilnych Na początku w polskiej kadrze krążyła nazwa "głupie gry", alternatywna to "kreatywne gry" i wydaje się, że to ta druga bardziej oddaje ich sens. Zasady są proste - każdy trening zaczyna się od dwuczęściowej rozgrzewki. Ćwiczący w parach zawodnicy rywalizują między sobą do momentu aż wyłoniony zostanie najlepszy duet. Mają przebijać piłkę na drugą stronę, a sprawę utrudniają im rekwizyty lub reguły ograniczające możliwość używania obu rąk. "Celem było to, by zacząć trening z uśmiechem. Nikt nie lubi tradycyjnej rozgrzewki, to element obowiązkowy przed właściwą częścią zajęć. Postanowiłem więc znaleźć sposób, by wprowadzić trochę uśmiechu. To takie małe wyzwania, trochę ruchu i zabawy dla chłopaków" - powiedział Heynen. Poszczególne zadania zapewniają siatkarzom także większą wprawę w radzeniu sobie z instynktownymi zagraniami i trudnymi oraz nagłymi wydarzeniami na boisku. Taka rozgrzewka wymaga jednak kreatywności nie tylko od zawodników, ale także od autora. "Na ten pomysł wpadłem 12 lat temu i jeszcze ani razu żadna zabawa się nie powtórzyła. Przez większość czasu wymyślałem je sam, ale muszę przyznać, że w ostatnich tygodniach pomagają mi asystenci" - zaznaczył ze śmiechem Belg. Uwagę osób postronnych zwracają przede wszystkim te gry, podczas których używane są niecodzienne rekwizyty. "W Łodzi Vital znalazł gdzieś w hali zielone plastikowe drzewa, więc musiał je wykorzystać do zajęć. Postawił je na środku boiska i powiedział, że piłka nie może ich dotknąć" - wspominał Artur Szalpuk. Podczas MŚ zawodnicy w Warnie musieli odbijać piłkę za pomocą wózków przypominających te sklepowe. Innego dnia trzymając w obu rękach odwrócone krzesełka musieli łapać do nich piłki przebijane z drugiej strony boiska. Dawid Konarski pamięta, że w użyciu były także np. butelki do picia. "Jedno odbicie trzeba było wykonać butelką, a następne ręką. Kiedy indziej butelki stały na parkiecie i trzeba było w nie trafić. Robimy cokolwiek trenerom przyjdzie do głowy, a mają tysiące pomysłów. Wszystko może służyć za rekwizyt - jeśli tylko jest w miarę bezpieczny, to może być zastosowany" - zaznaczył. Piotr Nowakowski na pytanie, które z gierek najbardziej zapadły mu w pamięć odparł z uśmiechem, że te, w których wygrywał razem z Grzegorzem Łomaczem. Jak dodał, stały podział w parach obowiązuje od zgrupowania w Zakopanem, którym "Biało-Czerwoni" rozpoczęli przygotowania do trwającego obecnie mundialu. Pamięta on także, gdy w rozgrzewce wykorzystano kawałki desek. "Musieliśmy je trzymać między sobą w parach. Każdy łapał za koniec deski jedną ręką, a wolną odbijał piłkę i nie wolno mu było puścić deski, a jednocześnie musiał celnie przebić piłkę, by zdobyć punkt" - relacjonował. Heynen przyznał, że pomysły na najoryginalniejsze przedmioty stosowane podczas tych zajęć powstają u niego spontanicznie. "Idąc na trening rozglądam się i zastanawiam, co mogę wykorzystać. Przeważnie gdy widzimy krzesło, to myślimy tylko o tym, że nadaje się, by na nim usiąść. Ale warto zrozumieć, że możesz je wykorzystać także do odbicia piłki, do zablokowania jej lub do obrony. Jest wiele pomysłów odnośnie tego, co można zrobić z tym jednym krzesłem" - przekonywał. Nowakowski przyznał, że początkowo miał nieco obaw wobec takiej rozgrzewki, ale szybko się do niej przekonał. "Wcześniej raczej się z czymś takim nie spotkałem. Niektórzy potrzebują rozgrzewki trochę intensywniejszej, inni mniej. Wydawało mi się, że ja będę potrzebował takiej naprawdę intensywnej. Ale okazuje się, że emocje uwalniane przy tych grach pozwalają się nastawić nie tylko fizycznie, ale i psychicznie na trening. Wprowadzona nutka rywalizacji już na samym początku nastawia nas naprawdę pozytywnie do dalszych zajęć" - zapewnił. Konarski także w samych superlatywach wypowiada się o tym pomyśle. Według niego to dobra metoda na przygotowanie ciała do późniejszych ćwiczeń, ale też źródło poprawy humoru wśród zawodników. "Praktycznie codziennie zdarza się sytuacja, że śmiejemy się podczas tych gierek, bo np. jest zagranie lewą ręką, a wiadomo, że jednemu to idzie lepiej, a drugiemu gorzej. I jak się przytrafi jakieś śmieszne odbicie, to wywołuje to uśmiech na naszych twarzach. To rozgrzewka i źródło pozytywnego podejścia. Na 99 procent jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że nikt z nas na taką formę nie narzeka" - ocenił. Mateusz Bieniek przyznał, że to dobra odskocznia od zwyczajowej treningowej rutyny. Nowakowski z kolei ma nadzieję, że inni szkoleniowcy będą brać przykład z Heynena. "Wiem, że to pewnie nie przejdzie u nas w klubie (Treflu Gdańsk - przyp. red.), ale póki jesteśmy tutaj na kadrze, to korzystamy. A może ktoś inny to jeszcze podłapie?" - zastanawiał się środkowy. Belgijski szkoleniowiec przyznał, że każdy lub prawie każdy trener, który z nim współpracował, wprowadzał potem w swoich zespołach ten sposób rozgrzewki. "Widzieli po prostu, jak dobrze to działa na drużynę" - zaznaczył. Z Turynu Agnieszka Niedziałek (PAP) Terminarz i tabele trzeciej rundy MŚ siatkarzy