Belgowie pod wodzą Andrei Anastasiego we Florencji bardzo dobrze i zgodnie z planem rozpoczęli mecz ze Słowenią, prowadzili grę, trafiali w ataku i ogrywali po dwóch setach debiutujących w MŚ rywali 2:0 (25:22 i 25:231). Świetnie znów radził sobie duet znany z PlusLigi: Sam Deroo i Bram van den Dries, dobrze rozgrywał akcje Stijn D'hulst, a po drugiej stronie siatki zawodzili ci, którzy w zespole Slobodana Kovaca mają odgrywać główne role: Mitja Gasparini, Dejan Vincić i Klemen Cebulj. Selekcjoner słoweńskiej kadry sięgnął więc po zmiany i jego zespół odrodził się w sposób fantastyczny. Bohaterem został Alen Sket, niegdyś uznawany za wielki talent, a obecnie coraz bardziej popadający w przeciętność atakujący. Jego wejście dodało Słowenii energii, Sket trafiał atak za atakiem i Słoweńcy zerwali się do walki. Obraz gry zmienił też rozgrywający Gregor Ropret, który świetnie zastąpił Vincicia. Wygrali efektownie seta trzeciego (25:19), a w kolejnym byli już gotowi do twardej gry z Belgami. Ci nie rezygnowali z gry o zwycięstwo, jednak nie mogli na siatce powstrzymać duetu Alen Sket - Tine Urnaut, bo kapitan Słowenii poszedł w sukurs koledze. Po nerwowej końcówce Słowenia wygrała seta numer cztery i doprowadziła do tie-breaka. A w nim kibice obejrzeli prawdziwy horror, który zakończył się po myśli Słowenii (15:13). Dzięki wygranej - trzeciej w trzech rozegranych meczach - maleńki kraj z Bałkanów prowadzi w grupie A siatkarskiego mundialu i wyprzedza nawet Włochów, którzy mają na koncie jeden mecz rozegrany mniej. Słowenia ma już awans do drugiej fazy MŚ, ale wciąż nie wiadomo, z której pozycji w grupie A i do której grupy trafi. W niedzielę we Florencji Belgowie stawią czoła Japonii, wygrana również da im awans do drugiej części turnieju. Włosi z kolei spotkają się z najsłabszą w stawce Dominikaną. Belgia - Słowenia 2:3 (25:22, 25:21, 19:25, 23:25, 13:15) Sędziowali: Ibrahim Al Naama (Katar), Paulo Turci (Brazylia) Widzów: 5815