Serbia i Rosja na koniec zmagań w grupie C siatkarskich MŚ miały rozstrzygnąć, kto zajmie miejsce drugie i zagra w Warnie z Polską, a kto znajdzie się na pozycji trzeciej i w Mediolanie będzie rywalizował w Włochami w drugiej fazie turnieju. Nie było tutaj żadnych kalkulacji, żadnego liczenia i kombinowania. Wygrana dawała wyższą lokatę i o taką stawkę zmierzyły się drużyna mistrzów Europy z niebezpiecznym teamem z Bałkanów. Serbowie pojedynek rozpoczęli nierówno, grali pod dyktando Rosjan i szybko musieli odrabiać wysokie straty (10:15). Ale jako to bałkański naród, Serbowie poderwali się do walki, szybko wyrównali stan seta (18:18), by po kapitalnych atakach Aleksandara Atanasijevicia wyjść na prowadzenie 21:19. Popularny "Aleks" jeszcze pognębił Sborną wspaniałym serwisem i reprezentacja Serbii dość niespodziewanie wzięła pierwszego seta wynikiem 25:21. Sborna sama zaprosiła przeciwnika do walki, ale też pokazała mu w secie drugim, że z mistrzami Europy nie ma żartów. Wskoczyli na wysokie obroty i podjęli rękawicę. Pokazali się wreszcie Maksym Michajłow i Jegor Kliuka, walka rozgorzała na dobre i Rosjanie dopiero w końcówce, po wykorzystaniu systemu "challenge", wygrali partię 26:24. Serbowie grali we wtorek naprawdę znakomicie, w secie trzecim wprost znokautowali Rosjan, a wszystko rozegrało się w dwóch elementach - na zagrywce i w ataku. W ekipie z Bałkanów rozkręcili się Uros Kovacević i Marko Ivović, Aleksandar Atanasijević wciąż był dla rywali nie do zatrzymania i partia zakończyła się bardzo szybko. Siatkarze Nikoli Grbicia wygrali ją 25:17 i znów mieli prowadzenie w meczu. A Siergiej Szlapnikow musiał szybko wymyślić sposób na rozpędzony zespół Serbii, który był o krok od popsucia mistrzom Europy turnieju. Rosjanie nie "pękali", mieli w składzie Michajłowa i dzięki jego atakom i równej grze skrzydłowych znów zbudowali sobie pokaźną przewagę w secie (17:10). I znów Serbowie jęli odrabiać punkty, a w Sbornej zawodzili środkowi i nie zachwycał rozegraniem Siergiej Grankin. Rywale byli blisko (17:20), jednak w końcówce przebudził się Dmitrij Muserski, zaczął razić zagrywką, a Dmitrij Wołkow w końcu dał drużynie trumf w secie (25:22) i tie-breaka. Piąty set rozpoczął się kapitalnie dla Sbornej, Maksym Michajłow poszedł na zagrywkę, rozbijał grę Serbów raz po raz i Rosjanie szybko zbudowali pokaźną przewagę (5:1). Nikola Grbić poprosił o przerwę i w męskich słowach zrugał swoich siatkarzy, bo ci nie grali najlepiej. Zaciął się Atanasijević, a po drugiej stronie siatki rozszalał się Kliuka, który nie tylko dobrze przyjmował zagrywkę, ale też trafiał atak za atakiem (8:5). I znów zespół z Bałkanów ruszył w pościg i zaczęły się emocje. Po asie zaserwowali Marko Ivović i Srecko Lisinac, został punkt straty do mistrzów Europy (10:11). Mocnym atakiem odrobił go Atanasijević i starcie zaczęło się od nowa. Lisinac serwował, rywale nie byli w stanie skończyć ataku, a Atanasijević raz po raz kończył kontry i eksplodował radością (13:11). Piłkę meczową Atanasijević, bohater spotkania, zamienił na punkt z zagrywki i zwycięstwo jego drużyny stało się faktem (15:12). Dzięki wygranej Serbowie zakończyli pierwszą fazę MŚ z czterema wygranymi i jedną porażką na koncie. I w drugiej części turnieju zagrają w Warnie, gdzie stawią czoła Polsce, Argentynie i Francji. Rosjanie z kolei pojadą do Mediolanu, gdzie grać będą z Włochami, Holandią i Finlandią, ale czeka ich ciężka walka o awans, bo przegrali już dwa mecze i nie mogą sobie pozwolić na kolejne wpadki. Serbia - Rosja 3:2 (25:21, 24:26, 25:17, 25:22, 15:12) Sędziowali: Fabrizio Pasquali (Włochy), Jiang Liu (Chiny) Widzów: ok. 4000