Do takich pojedynków, jak starcie Kanady z Chinami w Ruse, podczas siatkarskich mistrzostw świata nie dochodzi zbyt często. Dlaczego? Bo po dwóch stronach siatki spotkało się w sobotę dwóch byłych trenerów polskiej reprezentacji, do tego takich, którzy zdobywali z naszą drużyną medale MŚ. W 2006 roku srebro wziął Raul Lozano, dziś trener Chin. A cztery lata temu do złota poprowadził Biało-Czerwonych Stephane Antiga, który dziś opiekuje się Kanadyjczykami. I to Francuz od początku spotkania, zgodnie z przewidywaniami, miał więcej powodów do zadowolenia. Jego zespół lepiej radził sobie w ataku, wygrywał więcej kontr i za sprawą dobrze dysponowanych Johna Gordona Perrina i Sharone Verona-Evansa miał przewagę, która pozwoliła wygrać dwie pierwsze odsłony spotkania - 25:22 i 25:19. Chińczycy znów mieli sporo problemów z uporządkowaniem swoich poczynań na parkiecie, ale udało im się wreszcie ograniczyć liczbę błędów i w secie trzecim zaskoczyli rywali. Wygrali tę partię 25:21, a w czwartej - za sprawą świetnego Chuana Jianga - mieli przewagę (14:12) i mogli doprowadzić do tie-breaka. W końcówce seta przebudzili się jednak siatkarze Klonowych Liści, wygrali kilka kontr (20:18) i lepiej wytrzymali nerwową końcówkę seta, która padła ich łupem - 25:23 - tak samo jak cały mecz. Dla zwycięzców aż 26 punktów zdobył znany z polskich boisk John Gordon Perrin, a dla Chin Chuan Jiang zapisał na swoim koncie 19. Dzięki wygranej, trzeciej w tegorocznych MŚ, Kanada ma już pewny awans do drugiej fazy turnieju. Chińczycy przegrali po raz trzeci i w zasadzie są już za burtą rywalizacji. W niedzielę reprezentacja Chin stawi w Ruse czoła Egiptowi, zaś Kanada będzie odpoczywać, by w poniedziałek zmierzyć się z liderem grupy B, reprezentacją Brazylii. Kanada - Chiny 3:1 (25:22, 25:19, 21:25, 25:23) Sędziowali: Ronald Stahl (USA), Shin Muranaka (Japonia) Widzów: ok. 1500