Reprezentacja Słowenii, która w tym roku debiutuje w mistrzostwach świata siatkarzy, nie przestaje zaskakiwać dobrą grą. Przed starciem z Brazylią ekipa z Bałkanów miała wciąż spore szanse na awans, ale wobec zwycięstwa Belgów musiała w sobotę sprawić sensację i ograć mistrzów olimpijskich. Ci mogli triumfem nad Słoweńcami zapewnić sobie miejsce w szóstce i rywalizację o strefę medalową, więc do gry ruszyli zmobilizowani i żądni zwycięstwa. Zapowiadał się tedy świetny pojedynek. Brazylia mogła nawet stracić prowadzenie w grupie, ale musiałaby przegrać ze Słowenią. Debiutant tym razem dostał lekcję siatkówki, ale nie od byle kogo, bo od mistrzów olimpijskich. Canarinhos dominowali na zagrywce, lepiej atakowali i wyraźnie wygrywali każdego kolejnego seta. A w reprezentacji Słowenii nie było lidera, a wszyscy kluczowi siatkarze w układance Slobodana Kovaca tym razem zawiedli. Dość wspomnieć, że najlepiej wypadł Alen Sket, który zazwyczaj jest rezerwowym. Brazylia zaś ma Douglasa Souzę i Wallace'a de Souzę, a takżę znakomitego Isaca Santosa, który potężną zagrywką rozstawiał w sobotę rywali po kątach. I w ten sposób debiutant został w Bolonii rozbity, a faworyt ma awans. W niedzielę, na zakończenie rywalizacji w grupie F, w Bolonii najpierw zmierzą się Słowenia z Australią, a zmagania zakończą swoim pojedynkiem Belgowie z Brazylią. Słowenia - Brazylia 0:3 (22:25, 21:25, 16:25)