Amerykanie w mistrzostwa świata siatkarzy weszli kapitalnie, wygrali trzy ciężkie boje - po 3:2 z Serbią i Australią oraz 3:1 z Rosją - i znaleźli się na prostej drodze do wygrania rywalizacji w grupie C, do tego z kompletem zwycięstw, co może okazać się bezcennym kapitałem przed drugą fazą MŚ i walką o awans do czołowej szóstki. Przeciw Kamerunowi do gry ruszył niemal cały podstawowy skład Jankesów, trener John Speraw dokonał roszad tylko na środku siatki. Na cieszący się grą, ale niezbyt mocny Kamerun w zupełności to wystarczyło. Bardzo dobrze w ataku spisywali się tradycyjnie Matthew Anderson i Taylor Sander, a ich koledzy pokazali też kunszt w polu zagrywki. To właśnie znakomity serwis Amerykanów ułatwił im grę na siatce i zadecydował o szybkim i efektownym zwycięstwie z Kamerunem. W setach do 18, 20 i 2, tak by zaoszczędzić trochę energii i móc w spokoju przygotować się do ostatniego pojedynku w grupie C. Na zakończenie zmagań w Bari Amerykanie zmierzą się we wtorek z Tunezją i jeśli wygrają - a będą żelaznym faworytem - wówczas z kompletem triumfów wezmą prymat w grupie C i będą w świetnej sytuacji przed drugą fazą mistrzostw. Kamerun swój udział w mundialu zakończy w poniedziałek niezwykle trudnym meczem z Rosją. Kamerun - USA 0:3 (18:25, 20:25, 14:25) Sędziowali: Hamid Alrousi (ZEA), Scott McLean (Kanada) Widzów: ok. 2500