- Profesor, który specjalnie przyleciał z Niemiec na przebadanie mojej próbki B, powiedział, że jest wysoce nieprawdopodobne, żebym zażywał nandrolon, bo utrzymuje się w organizmie 1,5 roku. Mam uznać, że jestem na tyle głupi, że kiedy mam szansę na medal, biorę nandrolon przed samym wylotem na igrzyska? To jest steryd ze średniowiecza - dodał Zieliński. Nie potwierdziły się informacje, jakoby Polak miał zostać wyrzucony z wioski olimpijskiej po tym, gdy w badaniu antydopingowym próbka A wykazała stosowanie przez niego nandrolonu. - Odwołując się do sądu jestem dalej sportowcem. Nie mogą mnie wyrzucić, bo walczę, a będę walczył, bo uważam się za niewinnego. Sprawa jest w toku, jeżeli próbka B nie okaże się pozytywna, to dostanę prawo startu - powiedział polski sztangista. Występ Tomasza Zielińskiego zaplanowany jest na 13 sierpnia.