Interia: Igrzyska w Rio lada moment i wszyscy kibice mają apetyty na większy dorobek medalowy naszych zawodników niż w Pekinie czy Londynie. Słusznie? Robert Korzeniowski (czterokrotny złoty medalista w chodzie sportowym): - Pewnie, że tak, choć muszę przestrzec przed mnożeniem medali, których jeszcze nie zdobyliśmy. Fajne jest to, że mamy szeroką grupę zawodników, którzy sprawdzają się na wielkich imprezach - czy to mistrzostwach świata, czy Europy. W wielu konkurencjach wystartują Polacy z łatką nie potencjalnych kandydatów do zajęcia miejsca na podium, ale przede wszystkim faworytów do zdobycia złota. Do tego w całym sporcie nie ma przegrzania koniunktury i oczekiwań tak, jak to miało miejsce w przypadku siatkarzy przed igrzyskami w Londynie. - Wszystko wydaje się być dopięte na ostatni guzik. Mamy apetyty na więcej niż dziesięć medali. Powinno udać się to zrealizować, ale nie zapominajmy, że liczyć się też będą miejsca w finałach danych dyscyplin, bo do Rio jedzie także spora grupa młodych sportowców, którzy szczyt formy powinni osiągnąć dopiero na kolejnych igrzyskach. Kilku zawodników jest w takiej sytuacji, w jakiej był pan chociażby przed igrzyskami w Sydney. Mam tutaj na myśli przede wszystkim Anitę Włodarczyk, Piotra Małachowskiego czy Pawła Fajdka. To trudna rola mierzyć się z łatką murowanego faworyta do złota? - Najważniejsze jest to, że oni są świetnie przygotowani do tej imprezy. Mają do dyspozycji doskonały sztab, sami wiedzą, co trzeba zrobić, żeby potwierdzić swoją dominację właśnie w Rio. Jeśli chodzi o sferę mentalną, to najważniejsze dla nich będzie zbudowanie sobie własnego świata. Igrzyska to także niespodzianki. Ma pan swojego faworyta do miana polskiego "czarnego konia"? - Konrad Bukowiecki. Jest w fantastycznej formie, niedawno pobił rekord świata juniorów w pchnięciu kulą. Potrafi też napsuć krwi seniorom. Gdyby w Rio udało mu się stanąć na podium, to byłoby duże osiągnięcie. Do startu igrzysk coraz bliżej, tymczasem zewsząd dochodzą informacje o tym, że w Brazylii nie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Żalą się zwłaszcza sportowcy, którzy są zszokowani stanem wioski olimpijskiej. - Na pewno nie można bagatelizować tych wiadomości, ale też nie demonizowałbym, że dzieje się tam komuś jakaś wielka krzywda. Wiemy, że nasza misja olimpijska zadbała o to, aby wszelkie usterki zostały usunięte zanim przyjadą tam wszyscy nasi sportowcy. Sam nieraz startowałem na igrzyskach i widziałem różne dziwne rzeczy w wioskach olimpijskich. To trochę bardziej przypomina obozy harcerskie. Ale to też jest próba i wyzwanie dla sportowców. Dawno nie było tak wielkiej imprezy, która odbywałaby się w cieniu afery dopingowej. Biorąc pod uwagę skalę niedozwolonego wspomagania, które ujawniła Światowa Agencja Antydopingowa, Rosjanie nie powinni być w całości wykluczeni ze startu w Rio? - Stoję po stronie IAAF, który nie wahał się zawiesić ich reprezentacji. Mieliśmy do czynienia z systemowym dopingiem, w który zaangażowany były organy państwa. Z drugiej strony rozumiem też decyzję MKOl. Thomas Bach znalazł się w trudnym położeniu, bo tak naprawdę zabrakło mu mechanizmów prawnych, aby zawiesić całą reprezentację Rosji. Znalazł salomonowe rozwiązanie, które zostawiło furtkę federacjom poszczególnych dyscyplin do niedopuszczenia Rosjan do startu (o wykluczenia Rosjan zdecydowały światowe federacja pływania i podnoszenia ciężarów - przyp. red.). No ale efekt i tak jest taki, że rosyjska flaga będzie obecna podczas igrzysk. - Szkoda, że dyskusja na temat systemowości nielegalnego wspomagania w Rosji zaczęła się tak późno. Decyzje zapadają w momencie, kiedy sportowcy szykują się do tego, żeby wsiąść do samolotu i polecieć do Brazylii. IAAF potrafił jednak kategorycznie postąpić, nie czekając na decyzję MKOl-u, wykluczając Rosjan już wcześniej. - Sebastian Coe (szef Międzynarodowego Stowarzyszeni Federacji Lekkoatletycznych - przyp. red.) nie miał innego wyjścia. Przecież w samym IAAF niedawno mieliśmy do czynienia z aferą korupcyjną, w której wątek dopingu też gdzieś się pojawiał. Lekka atletyka jasno odcięła się od dopingu. Jak widać, inne dyscypliny potrzebują jeszcze na to czasu. Rozmawiał: Krzysztof Oliwa