Igrzyska to turniej jednego meczu - ćwierćfinału. Z grupy można wyjść nawet z czwartego miejsca, a o tym czy zagrasz o medale zadecyduje jedno spotkanie - ćwierćfinał. - Forma ma być na szósty mecz - mówił trener Tałant Dujszebajew, który przed igrzyskami przeprowadził ze swoją nową reprezentacją raptem 40 treningów. I choć w fazie grupowej Polakom szło jak po grudzie, grali słabo i chimerycznie, to zagrali kapitalne spotkanie właśnie w najważniejszym momencie turnieju. Tałant Dujszebajew znów okazał się mistykiem. Wcześniej się miotał, denerwował, wydawało się, że nie panuje nad zespołem, ale w najważniejszym momencie okazał się wizjonerem, którego wizje się sprawdzają. Kapitalnie zagrali wszyscy, ale "najkapitalniejsi" byli Karol Bielecki, Piotr Wyszomirski i Krzysztof Lijewski. Po tym, co wyprawiał na boisku Karol Bielecki wypada zawołać, albo napisać: "Błogosławione łono, które ci nosiło i piersi które ssałeś!". 12 bramek na 15 rzutów, niesamowita wola walki i spokój. Pewność siebie i niesamowite umiejętności pokazał Krzysztof Lijewski, zdobywając siedem bramek na siedem rzutów. I Piotr Wyszomirski! 15 obronionych rzutów Chorwatów, ponad 40 procent skuteczności! Odbijał rzuty największych gwiazd światowego handballu - Domagoja Duvnjaka z THW Kiel, Marko Kopljara z Barcelony, Ivana Czupicia ze Skopje, Manuela Sztrleka z Vive Tauronu Kielce. Zatrzymał ich chłopak, który ostatnie lata spędził w Azotach Puławy, węgierskich Csurgoi i Pick Segedyn, a od nowego sezon ubędzie bronił w niemieckim średniaku TBV Lemgo. Gdzie mu do Barcelony, Paryża i Kilonii, a jednak to on zamurował polską bramkę. Pomagała mu znakomita obrona. Wreszcie wprowadzany z uporem maniaka system 5-1, czyli z wysuniętym jednym obrońcą (Mateusz Jachlewski) zdał egzamin. Polacy grali od samego początku do samego końca na niebywałym procencie skuteczności w ataku. W pierwszej połowie chorwacki bramkarz odbił tylko trzy rzuty i mieliśmy tylko trzy straty. Rewelacja! Aktywna, twarda i zdecydowana polska obrona zmuszała Chorwatów do największego wysiłku Do 15. minuty w polskiej bramce stał Sławomir Szmal i odbił tylko jeden rzut, ale za to z karnego Manuela Sztrleka. Wszedł na boisko przy stanie 9-9 i jeszcze tylko przez chwilę gra była wokół remisu. Wyszomirski dał taką zmianę, że w drugim kwadransie odbił 7 rzutów i z tej przewagi koledzy w ataku skrzętnie skorzystali. Od stanu 9-11 zdobyliśmy sześć bramek z rzędu, w tym trzy razy niesamowity Lijewski. Trzy asysty zaliczył w tym okresie Mariusz Jurkiewicz i zaczynało być bardzo dobrze, choć do końca były jeszcze lata świetlne, ale prowadzenie 18-14 do przerwy już robiło wrażenie. W drugiej połowie już nie było aż tak dobrze. Wściekli Chorwaci czuli, że mecz im ucieka, że nie mogą przejąć kontroli. Zaczęli trafiać Ivan Czupić, Marko Kopljar i Domagoj Duvnjak. Choć w 33. minucie prowadziliśmy najwyżej - 20-14, to kwadrans prze końcem rywale doszli na jedną bramkę (21-20), ale w polskiej drużynie był Bielecki, który rzucał z 10-11 metra i wszystko mu wchodziło. W 52. minucie kieleccy skrzydłowi Czupić i Sztrlek doprowadzili do remisu 25-25 i wszystko zaczynało się od nowa. Kolejne prowadzenia - 26-25 i 27-26 - dał nam znowu Bielecki, trafiając po raz 11. i 12. w tym meczu! Do tego znowu w bramce popis dał Wyszomirski broniąc rzuty Brozovicia, Czupicia i Duvnjaka! "Biało-czerwoni" czuli krew, nie odpuszczali, ale do tych niesamowitych emocji dołożyli spokój i pewność do samego końca. 100 sekund przed końcem Bielecki do swojego genialnego występu dołożył drugą asystę i po golu Kamila Syprzaka wygrywaliśmy 28-26. Nie takie rzeczy nasi piłkarze ręczni potrafili zepsuć, więc było dobrze ale ciągle daleko. Jakov Gojun zaatakował na twarz Bieleckiego i dostał czerwoną kartkę, Chorwaci wycofali bramkarza ale stracili piłkę i Mateusz Jachlewski rzucił do pustej bramki. To już był koniec jednego z najbardziej niesamowitych meczów w historii polskiej piłki ręcznej. Niesamowicie dobrego, który po 40 latach przerwy dał nam historyczny awans do półfinału igrzysk w Rio de Janeiro. Polacy byli drużyną. Nie mieli słabych punktów - ani jednego. Arcyważne cegły do tego zwycięstwa dołożyli wszyscy, a trzeba pamiętać, że grali bez Michała Jureckiego. Inaczej by to wszystko wyglądało, gdyby te pojedyncze szanse, które mieli Michał Daszek (4 gole), Kamil Syprzak (2), Mateusz Jachlewski (1) czy Adam Wiśniewski (1), zostały zmarnowane, a tak można powiedzieć, że wszyscy zagrali na 100 procent możliwości. Wszyscy zasuwali w obronie aż miło, wszyscy byli bohaterami. Ale to jeszcze nie koniec. W piątek "Biało-czerwoni" zagrają w półfinale z Duńczykami o bilet do walki o złoto. Czy po takim meczu są dla nich rzeczy niemożliwe? Autor: Leszek Salva Chorwacja - Polska 27-30 (14-18) Chorwacja: Stevanović, Pesić - Duvnjak 5, Stepanczić 7, Kopljar 1, Gojun, Horvat, Karaczić, Sztrlek 4, Czupić 7, Mamić 1, Ślisković 1, Brozović 1, Kozina. Polska: Szmal, Wyszomirski - Lijewski 7, Jachlewski 1, Krajewski, M. Jurecki, Bielecki 12, Wiśniewski 1, B. Jurecki 1, Jurkiewicz 2, Syprzak 2, Daszek 4, Kus, Szyba. Sędziowali: Lars Geipel oraz Marcus Helbig (Niemcy) <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/io-w-rio-polska-chorwacja,4520">Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Polska - Chorwacja!</a><a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/io-w-rio-polska-chorwacja,id,4520">Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Polska - Chorwacja na urządzenia mobilne! </a>