Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Chorwacja Relacja na żywo dla urządzeń mobilnych Krakowski pogrom Podczas styczniowych mistrzostw Europy, rozgrywanych w Polsce, nasza reprezentacja poległa w krakowskiej Tauron Arenie aż 23-37. Sytuacja w tabeli rundy zasadniczej pozwalała Polakom nawet na porażkę, jednak nie więcej niż pięcioma bramkami. Niemożliwym wydawało się zwycięstwo Chorwatów przynajmniej jedenastoma golami, które im gwarantowało awans do najlepszej czwórki. Niemożliwe jednak nie istnieje i Polacy, którzy po pierwszej połowie przegrywali pięcioma golami, na koniec schodzili z czternastoma golami różnicy. 11 bramek rzucił nam sam Manuel Sztrlek. Z drużyną znad Adriatyku od lat gra się nam niezwykle ciężko. Chorwaci bronią twardo i agresywnie, są również mistrzami w wyprowadzaniu kontrataków. Podczas mistrzostw świata w Katarze udało się przeciwstawić rywalom i awansować ich kosztem do półfinału, jednak wcześniej to głównie Polacy przegrywali, czy to na mistrzostwach świata, czy Europy. Problemy z Katarem Chorwaci źle rozpoczęli olimpijski turniej. Na otwarcie przegrali z "reprezentacją" Kataru. Drużyna z Bałkanów przegrywała od początku spotkania, a Katarczycy odskoczyli na siedem bramek i prowadzenia nie oddali już do końca spotkania. Wydawało się, że Chorwaci mogą nie liczyć się w stawce, jednak kolejne cztery grupowe zwycięstwa udowodniły, że wciąż są na światowym topie i trzeba się z nimi liczyć. Dania i Francja pokonane Grupa A wydawała się od początku mocniej obsadzona niż nasza. Poza Chorwatami i Katarczykami znalazły się w niej reprezentacje Danii i Francji. Outsiderami były drużyny Tunezji i Argentyny. Po kiepskim otwarciu z Katarem Chorwaci wyszarpali zwycięstwo Argentyńczykom, wygrali bowiem jedną bramką. Dali radę Duńczykom, których rozpracowali rzutami z drugiej linii, a następnie reprezentacji Francji. Wyłączyli z gry francuskiego lidera Nikolę Karabaticia, który przez 54 minuty gry oddał sześć rzutów i tylko raz trafił do bramki. Na zakończenie rozbili Tunezję 41-26! Liderzy z Kielc i Kilonii Grę Chorwatów ciągną Manuel Sztrlek i Domagoj Duvnjak. Pierwszy z nich jest lewoskrzydłowym i na co dzień trenuje w Vive Tauronie Kielce. Jest piekielnie szybki oraz dysponuje fenomenalną tzw. "wkrętką", którą raz po raz zaskakuje bramkarzy drużyn przeciwnych. W Kielcach gra jednak nasz bramkarz Sławomir Szmal, więc zarówno on, jak i nasz drugi bramkarz Piotr Wyszomirski, a także trenujący kielczan Tałant Dujszebajew powinni być przygotowani na firmowe zagrania Sztrleka. Drugim motorem napędowym Chorwatów jest Domagoj Duvnjak, który od dwóch lat występuje w THW Kiel. Środkowy rozgrywający zaliczył w reprezentacji już 153 spotkania i zdobył 497 bramek. Tytuł najlepszego piłkarza ręcznego z 2013 roku również nie trafił do niego przypadkiem. Bramkarska zmiana warty Przez lata pierwszym golkiperem był olbrzymi Mirko Allilović, jednak do Rio Żeljko Babić zabrał Ivana Stevanovicia, którego kibice w Polsce mogą kojarzyć z meczów mistrzostw Europy i Ivana Pesicia, którego znają kibice Vive Tauron Kielce, bowiem grał on w Mieszkowie Brześć, z którym kielczanie grali w Lidze Mistrzów. W meczu z Francją Pesić bronił ze skutecznością na poziomie 36 proc., a Stevanović - 38 proc. w meczu z Danią. To świadczy, że choć nie potrafią sami wygrać ważnego meczu, to jednak są bardzo istotną częścią drużyny.To Chorwaci będą faworytami tego spotkania. Polacy na igrzyskach nie radzą sobie najlepiej i co więcej, nie rozkręcają się z meczu na mecz, jak wydawało się po spotkaniu z Egiptem i Szwecją. Nie można tego samego powiedzieć o Chorwatach, którzy z każdym spotkaniem prezentują coraz wyższy poziom i będą typowani jako drużyna, która znajdzie się w czołowej czwórce. Chcą bowiem wyrównać rachunki z igrzysk w Londynie, kiedy przez fazę grupową przeszli jak burza, a w półfinale ulegli Francji i ostatecznie wrócili "tylko" z brązowym medalem. Autor: Bogdan Setlak