Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Dania! Relacja na żywo dla urządzeń mobilnych Leszek Salva: Byłeś zaskoczony tym, co nasz zespół pokazał w ćwierćfinale z Chorwacją? Grzegorz Tkaczyk: - Byłem zaskoczony, bo nasza gra z Chorwacją była bardzo dobra, szczególnie defensywa, bramka, ale w ataku też byliśmy bardzo skuteczni. Popełnialiśmy mało błędów. Zwłaszcza tych prostych, co nam się zdarzało nagminnie we wcześniejszych meczach, w fazie grupowej. Dlatego to było bardzo miłe zaskoczenie. Żeby przejść takiego rywala jak Chorwacja, to trzeba wznieść się na wyżyny i te wyżyny widzieliśmy. Skala takiego wzrostu formy z - delikatnie mówiąc - przeciętnego grania na początku turnieju, do wyeliminowania jednej z najlepszych drużyn świata, nie jest zaskakująca? - Oczywiście, ale tak miało być, tak wynikało z zapowiedzi przed turniejem i trenera, i całego sztabu szkoleniowego, i samych zawodników. Ten cykl przygotowań był tak zaplanowany, żeby trafić z optymalną formą na mecz ćwierćfinałowy. I wygląda na to, że się udało. Mieliśmy, co by nie mówić, słaby początek w grupie i ten mecz ćwierćfinałowy przeciwko takiemu rywalowi pokazał, jaki mamy potencjał i jak dobrze potrafimy grać. Może Chorwatów zgubiła pewność siebie po wygranej na mistrzostwach Europy w Krakowie różnicą 14 bramek. To na pewno gdzieś w głowach chorwackich zawodników siedziało i to mogło się okazać dla nich zgubne. Wrednym zadaniem mediów jest kreowanie pojedynczych bohaterów, w sytuacji gdy cała drużyna zagrała kapitalnie. Ale trochę wyręczył nas w tej roli sam Karol Bielecki, 12 goli na 15 rzutów! - Mówisz o ostatnim meczu, ale Karol gra najrówniej z całej reprezentacji na tym turnieju. Miał jeden słabszy występ, ze Słowenią, ale poza tym drużyna i trener mogą na niego liczyć. Wykorzystuje niemal w 100 procentach rzuty karne, co było nasza bolączką w ostatnich latach i przede wszystkim jest skuteczny w ataku. Jego rzuty są bardzo mocne, nawet jak na niego. Dawno Karola nie widziałem rzucającego tak mocno. A już kwintesencją jego formy był mecz z Chorwacją, bo posyłał takie "bomby", z taką precyzją, w same okienka, że chorwacki bramkarz nie miał szans. A to tym bardziej imponujące, kiedy się pamięta kim on jest, co go spotkało i co potem zrobił. - To jest symbol i przykład dla każdego innego sportowca, jak się należy zachować po upadku, jak się podnieść. Na pewno ważną rolę odegrało to, że został chorążym, bo to jest nie lada wyzwanie i Karol bardzo dobrze się z tego wywiązuje, potwierdzając to bardzo dobrą grą. To jest chodząca legenda polskiego sportu i polskiego szczypiorniaka. Przykład dla wielu młodych ludzi, ale i dla starszych, jak się należy podnosić. W półfinale gramy z Duńczykami. Oni nie zrobili na tobie we wcześniejszych meczach lepszego wrażenia niż Chorwaci? - Duńczycy zawsze byli dla nas przeciwnikiem - nie chciałbym powiedzieć - wygodnym ale takim, z którym zawsze nam się dobrze grało. Jeśli przed Chorwacją mówiliśmy, że jest to zespół, który nam ewidentnie nie leży, to Duńczycy absolutnie tak. Zawsze graliśmy z nimi dobre spotkania. Jak się cofniemy trochę pamięcią, to w 2007 roku w mistrzostwach świata w Niemczech też był półfinał z Danią. Oby teraz też się skończył, może po jednej dogrywce, szczęśliwie dla nas. To przeciwnik absolutnie w naszym zasięgu. Teraz już nie ma kalkulowania, gramy o medale, więc myślę, że nasz zespół wyjdzie tak naładowany, iż Duńczycy nam nie odbiorą tego awansu. Nawet patrząc na to, jaką siłą ognia dysponują z drugiej linii? Bo u nas w tym elemencie Karol i długo nic. U nich Mikkel Hansen, Morten Olsen, Mensah... - Mensah w ataku gra mniej, głównie w obronie, ale rzeczywiście to bardzo niebezpieczny zawodnik. Ale na mnie szczególnie dobre wrażenie zrobił ten środkowy - Morten Olsen. Nie chcę powiedzieć, że to nowa twarz, ale tego zawodnika na ostatnich wielkich imprezach nie było. Na jego pozycji brylował Rasmus Lauge Schmid (zerwał więzadła miesiąc przed igrzyskami - red.). No i Hansena przedstawiać nie trzeba - bardzo wszechstronny, znakomity "shooter", bramka ostrzelana na każdej wysokości, a do tego nie tylko rzuca, ale też świetnie asystuje. Duńczycy grają bardzo szybką piłkę ręczną, ładną dla oka, dlatego trzeba bardzo uważnie i konsekwentnie stać w obronie przez cały mecz. Rozmawiał: Leszek Salva