<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/polfinal-io-polska-dania,4523" target="_blank">Polska - Dania w półfinale piłkarzy ręcznych Zapis relacji NA ŻYWO</a><a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/polfinal-io-polska-dania,id,4523" target="_blank">Byliśmy też na urządzeniach mobilnych!</a> Łzy Karola Bieleckiego po 70 minutach morderczej walki już na zawsze będą symbolem tego meczu i igrzysk w Rio de Janeiro. Szczęście było tak blisko, że ta niewykorzystana szansa na wielki olimpijski finał będzie wielu bolała do końca życia. Polacy zagrali wielki mecz. Nie pod względem sportowym, taktycznym, ale pod względem walki, charakteru, ambicji i serca zostawionego na boisku. Pod względem dostarczonych nam emocji. Chciałoby się powiedzieć, że przegrać po takim meczu to jak wygrać, ale za to awansu do finału nie dają, więc wszystkie takie patetyczne teksty można wyrzucić do kosza. Boli przeogromna szansa, jaką nasz zespół miał w tym meczu. To był morderczy pojedynek dwóch wielkich, godnych siebie przeciwników. Pod względem sportowym to był mecz nerwowy, z dużą liczbą błędów. Polacy źle zaczęli, od 0-3, ale już po chwili doszli na 5-5. W pierwszej połowie goniliśmy ciągle wynik i nie mogliśmy znaleźć recepty na bombowe rzuty z drugiej linii. Duńczycy, gdy zetknęli się z mocną obroną zastosowali ten sam manewr, co ze Słowenią - oddawali rzuty z daleka i w ten sposób zdobyli aż 9 z 16 goli przed przerwą. W pierwszej połowie trzy razy dochodziliśmy na remis (5-5, 9-9 i 15-15) odrabiając nawet cztery gole straty. Pomagał w tym świetny w bramce Piotr Wyszomirski, ale to i tak była przygrywka do koncertu w dalszej części meczu. Do szatni schodziliśmy przegrywając 15-16, a mogło znacznie lepiej, gdybyśmy nie zepsuli aż 12 akcji - 6 odbił Niklas Landin, reszta to straty i błędy własne Polaków. Było co poprawiać w drugiej połowie i Polacy to zrobili. Właściwie zrobił to ON - Piotr Wyszomirski. Wystrzelił z formą tak, że przebił samego siebie z pamiętnego meczu ze Szwecją na mistrzostwach Europy w Danii w 2014 roku. Do pięciu obron z pierwszej połowy dołożył aż 12 kolejnych w drugiej. Po przerwie bronił z 60-procentową skutecznością! To dawało nam szansę w ataku, z której koledzy korzystali. W 34. minucie wyszliśmy na pierwsze prowadzenie (17-16), potem dwubramkowe (19-17). Ale Duńczycy znów uruchomili swoje działa dalekiego zasięgu - dwa razy Mikkel Hansen i raz Christiansen odwrócili wynik. Zaczynały się nerwy zapowiadające horror. Kolejne kontynuacje horror "Piła" mogłyby spokojnie nosić tytuł "Piła ręczna", z Polakami w roli głównej. Oddaliśmy prowadzenie gdy Landin obronił rzut Adama Wiśniewskiego ze świetnie wypracowanej pozycji, a sam duński bramkarz trafił przez całe boisko do pustej bramki. Polacy nie grali wtedy w osłabieniu, a zagrywka trenera Tałanta Dujszebajewa z wycofaniem bramkarza i grą siedmioma w polu nie wypaliła i okazała się bardzo kosztowna. Jeszcze raz odwróciliśmy wynik - Wyszomirski bronił, Bielecki i Kamil Syprzak rzucali - ale kluczowy moment nastąpił 100 sekund przed końcem. Bartosz Jurecki nie złapał piłki, która zabawnie podskoczyła mu na ręce i 40 sekund przed końcem Duńczycy wyszli na prowadzenie. Mieliśmy 24 sekundy na doprowadzenie do remisu, Dujszebajew rozpisał akcję, która kompletnie nie wyszła - Hansen zblokował Bieleckiego, który cudem tylko oddał piłkę do Lijewskiego, ten też cudem odegrał fatalnie do Michała Daszka, który wygarnął piłkę niemal zza linii bocznej i trzy sekundy przed końcem oddał rzut, który też będziemy z tego meczu pamiętać do końca życia - trafił z rozegrania, spod linii bocznej, odchylony, z podłoża, w dalszy górny róg duńskiej bramki. Remis 25:25! - Gdyby na treningu Michał oddał dziesięć takich rzutów, może jeden by mu wpadł - mówił po meczu dla TVP Krzysztof Lijewski. Gol życia Michała Daszka dał dogrywkę. I w niej nastąpił dramat Polaków. Olsen, Rene Toft Hansen i znów Olsen oraz Landin, broniący rzuty Bieleckiego i Lijewskiego - to dało błyskawiczne 3-bramkowe prowadzenie Danii, którego już nie oddała. Miotaliśmy się w ataku, duńska obrona grała już na czas, chwytali naszych zawodników daleko od bramki, nie mogliśmy płynnie wymienić paru podań, rywale wychodzili do naszych rozgrywających. Doszliśmy na jednego gola, ale na więcej nie było szans. Polacy dali z siebie wszystko. Więcej po prostu nie mieli. Zabrakło trochę szczęścia, ze dwóch-trzech bardziej obiektywnych gwizdków czeskich sędziów, zabrakło sił, zabrakło zmienników, może nawet nie w tym, ale we wcześniejszych fragmentach gry. Zabrakło Michała Jureckiego, jego dynamicznych wejść i atomowych rzutów, ale też zwyczajnie jako "sztuki", jako wartościowego zmiennika dla Bieleckiego. Polacy grali żelaznym składem: Wiśniewski, Bielecki, Jurkiewicz, Lijewski, Daszek i Syprzak. Zmieniali się do obrony Mateusz Kus i Mateusz Jachlewski, ale Michał Szyba wszedł na ułamek minuty, Przemysław Krajewski tylko, żeby Jurkiewicz mógł złapać oddech, Bartosz Jurecki piekielnie walczył na kole ze środkowymi Danii, ale nie dawał drużynie tyle, ile kiedyś. Jeśli z 13 zawodników (bo bez "Dzidziusia") odejmiemy dwóch bramkarzy, a z tej jedenastki, co została gros czasu na boisku było sześciu, to można zrozumieć, że nasi kluczowi zawodnicy oddychali rękawami i nie mieli już takiej siły, szybkości i świeżego umysłu by powalczyć w dogrywce. Polska przegrała 28:29. Duńczykom udał się rewanż za półfinał mistrzostw świata z 2007 roku, kiedy biało-czerwoni wygrali z nimi po dwóch dogrywkach. Ale dla tej starej gwardii reprezentantów, którzy razem z Bogdanem Wentą budowali współczesną polską piłkę ręczną, to była ostatnia szansa na olimpijski finał. Dlatego to ich żal najbardziej i dlatego płakał Karol Bielecki. Jeśli po takiej porażce będą w stanie się podnieść, nadal mogą zrobić coś wielkiego. Nadal mogą zdobyć medal igrzysk olimpijskich. Brązowy. W Kielcach w Vive Tauronie trener motywuje drużynę słynnym już, zaciąganym po kresowemu: "Dawaj, dawaj!". Z Niemcami trzeba "dawaj, dawaj!" i wykrzesać z siebie resztki sił, bo po tym meczu - dla wielu, dla większości najważniejszych - nie ma już nic. Warto, by na zwieńczenie ich pięknych karier mogli odebrać najbardziej zasłużone medale na świecie. Mecz o trzecie miejsce na igrzyskach w niedzielę o 15.30 czasu polskiego. Leszek Salva Półfinał igrzysk olimpijskich: Polska - Dania 25-25 (15-16), po dogrywce 28-29