Maaike Head oraz Ilse Paulis, które w Rio de Janeiro wywalczyły złoto w konkurencji dwójki podwójnej wagi lekkiej spodziewały się takiej reakcji swoich kibiców. - Mamy u nas w kraju taką tradycję, że kibice zawsze podpływają do zwycięskiej osady - powiedziała po występie Paulis. Wśród pięciu śmiałków, obok partnerów Paulis i Head, byli m.in. koledzy zawodniczek z klubu wioślarskiego w Amsterdamie. Wszyscy, niezauważeni przez ochronę, przedostali się w pobliże linii mety, gdzie przyodziani w kąpielówki oraz ... krawaty wyczekiwali na występ swoich faworytek. - Słyszeliśmy, że jakiś gość, który w Pekinie chciał zrobić to samo, co my miał potem problemy z policją. Ale przecież nikomu nic się nie stanie jak się trochę popluskamy i damy dziewczyną buziaka - tłumaczył chłopak Paulis - Dominic Meyrick-Kole. Po zwycięstwie Holenderek panowie wskoczyli do wody, przepłynęli kilkadziesiąt metrów i złożyli medalistką gratulację. Cała siódemka, nie niepokojona przez nikogo, przez kilka minut wspólnie cieszyła się z sukcesu. Zdobywczynie złotego medalu nie wydawały się specjalnie zaniepokojone wyczynem swoich wielbicieli, pozostając obojętne na kwestie zanieczyszczeń. - Przecież to są tylko faceci, ich to nie obchodzi. Chłopak Ilse robił tak już wcześniej, ale mój zrobił to dla mnie po raz pierwszy - mówiła Head, której przewidywania, co do podejścia mężczyzn do problemu bezpieczeństwa, okazały się zgodne z prawdą - Byliśmy w wodzie tylko chwilę. O konsekwencjach będziemy myśleć później - stwierdził Meyrick-Kole, który zaznaczył, że o jego zdrowie najbardziej martwiła się jego matka. - Bała się, że dostanę infekcji oka, dlatego wysłałem jej swoje zdjęcie w okularkach, których potem i tak nie założyłem - dodał Holender. Przed rozpoczęciem igrzysk organizacje ekologiczne alarmowały o fatalnym stanie czystości wód na torze regatowym, spowodowanym głównie przez trafiające do laguny ścieki. Analizy wykryły w zbiorniku wysokie stężenie wirusów i bakterii, a federacja wioślarska odradzała zawodnikom kąpiele w akwenie.