Piekart osiągnęła wynik 41,07 m. Piekart (Integracyjny Klub Sportowy Siedlce) podkreśliła, że to brązowe trofeum jest dla niej cenniejsze niż złoto sprzed czterech lat wywalczone w igrzyskach w Londynie. - Ten medal kosztował mnie o wiele więcej wysiłku i wyrzeczeń. Brakowało mi wypoczynku. Jednostek treningowych zrobiłam tyle ile trzeba, ale mam dwójkę dzieci, w tym dwulatka i musiałam ich w tym czasie wychowywać. Ciężko pogodzić obowiązki mamy i sportsmenki z aspiracjami, zwłaszcza, że możemy liczyć z mężem tylko na siebie. Dziadkowie jeszcze pracują zawodowo, więc trudno mieć do nich pretensje. Ale cieszę się że mimo przeciwności wytrwałam do Rio, a tu podjęłam ryzyko. Opłaciło się! Ten brąz to szczyt moich marzeń - mówiła po konkursie. Jego poziom był bardzo wysoki, co zapowiadała pochodząca z Zaliwia-Piegawek, małej miejscowości koło Siedlec 30-letnia Piekart. Dodała, że animuszu oraz inspiracji dodał jej Maciej Lepiato, który wywalczył złoto w skoku wzwyż, bijąc rekord świata, a rano wraz z resztą ekipy, w tym m.in. brązową medalistką na 100 m Alicją Fiodorow, wspierał ją z trybun. - Maciek udowodnił nam wszystkim, że najważniejsza jest głowa, że do występu trzeba podejść ze spokojem, że trzeba wierzyć. Pod jego wpływem powiesiłam na ścianie kartkę: +Zrób to, Kasia!+ I zrobiłam. Marzyłam o brązie i go mam! Teraz chcę odchować dzieci i przygotować się do igrzysk w Tokio w 2020 roku. Jeszcze lepiej niż do Rio! - zaznaczyła. O swojej niepełnosprawności mówi: - Nie jeżdżę na wózku, nie chodzę z białą laską. Jako osoba z niedowładem ręki, nie pasuję do typowego wyobrażenia ludzi o inwalidztwie. Sama siebie też tak nie postrzegałam. Osoby, które startują w paraolimpiadach, nie są w niczym gorsze od pełnosprawnych sportowców. Po prostu nie mają tylu możliwości fizycznych i muszą się bardziej starać. W XV Paraolimpiadzie w Rio de Janeiro udział bierze ponad 4300 niepełnosprawnych sportowców ze 162 krajów. Polska ekipa zdobyła dotychczas 16 medali: trzy złote, osiem srebrnych i pięć brązowych.