A może właśnie przez to o 43-latku (!) zrobiło się w Pjonczangu nadzwyczaj głośno. Madrazo przybiegł na metę ze stratą prawie 26 minut, ale cieszył się równie mocno jak zwycięzca. Wziął nawet flagę swojego kraju i ochoczo nią wymachiwał. Co więcej, na ostatnich metrach witano go jak bohatera. Skąd takie emocje? Meksykanin zdecydował się na wiele poświęceń, aby wystąpić w Korei. Jak wspomina, szczególnie bolesna była dla niego rozłąka z rodziną pod koniec ubiegłego roku, gdy ważyły się losy kwalifikacji olimpijskiej. - To jedna z najtrudniejszych chwil w moim życiu. Święta Bożego Narodzenia, zamiast z rodziną i z dziećmi, musiałem spędzać w Turcji. Dzięki Bogu, dostałem za to rekompensatę w postaci wymarzonej kwalifikacji, ale wiem też co straciłem - mówił przed igrzyskami. Najciekawsze w jego życiorysie jest to, że Madrazo próbował swoich sił w niejednym dyscyplinie sportowej. Zaczynał od pływania, potem startował w triatlonie, był także członkiem meksykańskiej ekipy Iron Man. W statystykach Międzynarodowej Federacji Narciarskiej figuruje dopiero od stycznia 2017 roku. Początki jego kariery w sportach zimowych są co najmniej intrygujące. Jak czytamy, Meksykanin zainteresował się biegami narciarskimi po tym, jak przeczytał w gazecie o... peruwiańskim biegaczu Roberto Carcelanie. Poprosił go o wskazówki, by później utworzyć trzyosobowy, niezależny i dość egzotyczny team, wspólnie z Chilijczykiem Yonathanem Fernandezem i Tongijczykiem Pitą Taufatofua. Przed olimpiadą trenowali w Austrii przez 10 godzin dziennie. - Na początku grudnia zrozumieliśmy, że aby liczyć na jakikolwiek sukces w sporcie indywidualnym, trzeba mieć drużynę. Razem więc trenowaliśmy, razem podróżowaliśmy, wspólnie sobie gotowaliśmy. To było znakomite doświadczenie - mówił Madrazo. W taki oto sposób, nawet jeśli trudno uznać jego występ za udany, spełnił swoje kolejne marzenie. Nie mówiąc o tym, że 43-latek dostąpił jeszcze jednego zaszczytu - przewodząc kilkuosobowej delegacji, niósł meksykańską flagę na rozpoczęcie igrzysk. W sombrero, a jakże! Remigiusz Półtorak