Skoki narciarskie w ostatnich latach borykają się z problemem "odpływu" mniej znaczących reprezentacji. Nieustanna walka technologiczna i kłopoty z przebiciem się do choćby szerokiej światowej czołówki sprawiają, że nacji regularnie biorących udział w zmaganiach ubywa. Standardem jest sytuacja, gdy w konkursach drużynowych startuje zaledwie ósemka reprezentacji. Wiele wskazuje jednak na to, że w Oberstdorfie czeka nas niezwykła odmiana. W "drużynówce" będzie mogło bowiem skakać aż 15 krajów: Polska, Norwegia, Niemcy, Słowenia, Japonia, Czechy, Finlandia, Austria, Szwajcaria, Rosja, Włochy, Kazachstan, Stany Zjednoczone, Ukraina a nawet... Rumunia. Tak dużej liczby reprezentacji nie było na czempionacie od 2005 roku, kiedy to również wystąpiło 15 krajów. W kolejnych latach było znacznie gorzej: w 2007 roku - 13, 2009 - 12, 2011 - 12 i 10 (odbyły się zmagania na obu skoczniach), 2013 - 12, 2015 - 13, 2017 - 12, 2019 - 12. Aż 15 reprezentacji na starcie to wynik niemal równie dobry, co podczas igrzysk olimpijskich w Turynie w 2006 roku. Wtedy to zaprezentowało się aż 16 ekip. W całym XXI wieku jest to rekordowy wynik jeżeli chodzi o imprezy mistrzowskie.TC Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a>