W piątkowych zawodach, które wygrał Austriak Stefan Kraft, Stoch zajął 19. miejsce. W drugiej serii oddał jednak dobry skok na 129,5 m i mógł być przynajmniej częściowo zadowolony. Wyrównało się - To taki uśmiech przez łzy. Szczerze powiem, że liczyłem na trochę więcej niż to, co się dzisiaj wydarzyło - skomentował pięciokrotny medalista mistrzostw świata indywidualnie i w drużynie. - Moje skoki i tak były dzisiaj dużo lepsze niż wczoraj. W pierwszej serii zabrakło trochę szczęścia, w drugiej był nadmiar szczęścia. Wyrównało się - dodał. - Przystąpiłem do konkursu z nowym, świeżym podejściem, z celami, które chciałem zrealizować. Po części udało mi się to, ale nie w stu procentach, na pewno nie tak, jak trener sobie tego życzył. Bo efekty chyba miały być trochę lepsze - gorzko komentował nasz skoczek. Na mistrzostwach świata w Oberstdorfie Stoch nie może poradzić sobie z błędami na skoczni, mimo wielkiej pracy wykonywanej przez niego samego i trenera Michala Doleżala. - Wiem, że trener jest po to, żeby mi pomóc. Stara się znaleźć złoty środek dla mnie, najlepszy możliwy. Chce dla mnie jak najlepiej. Problem jest w tym, że obecnie ja nie potrafię zrobić tego wszystkiego tak, jak należy. Trudno mi się z tym pogodzić, jednak nie mam wyjścia i muszę - stwierdził rozczarowany skoczek. Nie jako zbawiciel Ostatnią szansą na dobry wynik Stocha w Oberstdorfie jest sobotni konkurs drużynowy. - Jeżeli tylko trener zdecyduje się wystawić mnie do drużyny, jak najbardziej zrobię to, co umiem - mówił nasz skoczek jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem składu. - Zdaję sobie sprawę, gdzie jestem. Nie jestem obecnie najlepszym zawodnikiem w naszej drużynie. Na pewno nie będę tutaj w roli zbawiciela - podkreślił Stoch. - Moim zadaniem będzie skoczyć tyle, ile potrafię w tym momencie. Wszyscy wiedzą, że nie potrafię jakoś super, ale stać mnie na solidne skoki. Na teraz nic więcej zrobić nie mogę - stwierdził trzykrotny mistrz olimpijski. Z Oberstdorfu Waldemar Stelmach