Pięć triumfów na najważniejszej piłkarskiej imprezie globu doczekali się zawodnicy z Kraju Kawy, ostatni jednak spotkał ich w 2002 roku, równo półtorej dekady temu. Od tamtego czasu rozgrywane co cztery lata futbolowe święto przynosiło im same rozczarowania, zdecydowanie największe w 2014, gdy mundial zawitał na ich boiskach. Wówczas w półfinale Brazylijczycy polegli w zawstydzającym stylu z Niemcami 1-7, co traktowane jest jako absolutnie największy blamaż w historii tamtejszego futbolu. Niemniej według Carlosa, który w Korei i Japonii jako jeden z kluczowych zawodników drużyny Luiza Felipe Scolariego świętował ostatnie mistrzostwo świata "Canarinhos", niemiecki pogrom był dla jego nacji nowym startem. - Nasza reprezentacja doszła do siebie i została zreorganizowana po tamtej porażce. W osobie trenera Tite mamy nowego szefa szatni, jestem więc pewien, że doszło do znaczącej poprawy. Dodatkowo w składzie znajdują się światowej klasy piłkarze pokroju Neymara, Thiago Silvy czy Williana. Brazylia posiada więc wszystko, aby być najlepszą drużyną na rosyjskich boiskach - świetny przed laty boczny defensor, dziś będący ambasadorem Realu Madryt, opowiadał na konferencji prasowej w Belgradzie. Jak przystało na prawdziwego Brazylijczyka, były gracz "Królewskich" największej nadziei na triumf w Rosji upatruje w geniuszu Neymara. Dziś jedynie najdroższego piłkarza na świecie, lecz w jego opinii niedługo także najlepszego. - Oczekuję, że "Ney" w najbliższej przyszłości nie będzie miał sobie równych. Dużo mówiło się o jego transferze do Paris Saint-Germain, ale dla mnie postąpił słusznie. W Paryżu będzie mu łatwiej lśnić pełnym blaskiem niż w Barcelonie, gdzie jest Leo Messi, czy nawet w Realu Madryt, w którym dzieli i rządzi Cristiano Ronaldo. Prywatnie to świetny człowiek, z którym utrzymuję regularny kontakt i jestem przekonany, że zaprezentuje się wyśmienicie na mundialu oraz poprowadzi naszą reprezentację do wielkich rzeczy - wyraził pewność.