W dwóch pierwszych meczach z teoretycznie silniejszymi rywalami Estończycy ponieśli porażki dopiero w tie-breaku. O ile jednak w czwartek z Finami przegrywali 0:2 w setach i doprowadzili do remisu 2:2, o tyle w sobotniej konfrontacji z Serbami wygrywali 2:1. - Pomimo tych porażek nasz cel nie zmienił się, bo nadal zamierzamy pojechać z Gdańska do Krakowa i tam zagrać w play off o awans do ćwierćfinału. Moi zawodnicy wiedzą, że są w stanie tego dokonać. Nie gramy przecież po raz pierwszy w mistrzostwach Europy, a to doświadczenie daje im więcej pewności siebie oraz siły. Wierzymy w siebie i na pewno nie powiedzieliśmy ostatniego słowa - stwierdził Cretu. W Gdańsku Estończycy mogą również liczyć na doping około dwóch tysięcy kibiców, którzy w poprzednich meczach nie szczędzili w Ergo Arenie gardeł. - Jesteśmy szczęśliwi, że nasi fani wszędzie za nami jeżdżą, bo dzięki temu na każdym kroku odczuwamy, jak ważnym sportem w Estonii jest siatkówka. W szatni rozmawialiśmy na temat wsparcia, na jakie możemy ze strony kibiców liczyć. Oni niesamowicie nam pomagają, za co chciałbym im bardzo podziękować - podkreślił 48-letni szkoleniowiec, który w trzech ostatnich sezonach pracował w Zagłębiu Lubin. W poniedziałek, w ostatnim meczu grupy A, drużyna prowadzona przez rumuńskiego trenera zmierzy się w Gdańsku o 20.30 z Polską. Estończycy rozegrali w tych mistrzostwach już 10 setów, podczas kiedy biało-czerwoni, którzy przegrali 0:3 z Serbią oraz pokonali 3:0 Finlandię, mają w "nogach" tylko sześć partii. - Gramy co prawda co dwa dni, ale nie odczuwamy większego zmęczenia, bo jesteśmy młodym zespołem i taka jest również nasza praca. Poza tym w Polsce panuje niesamowita atmosfera, a te mistrzostwa są wielkim wydarzeniem dla takiego małego kraju jak my, dlatego bawimy się każdą chwilę spędzoną tutaj. Pod względem fizycznym i taktycznym najlepiej byliśmy przygotowani do meczu z Finlandią, co zrozumiałe, bo to było nasze pierwsze spotkanie, ale do konfrontacji z Polską również powinniśmy być odpowiednio nastawieni - przyznał Renee Teppan. Niespełna 24-letni atakujący zapewnia, że w konfrontacji z gospodarzami turnieju jego drużyna nie jest bez szans na zwycięstwo. - We wcześniejszych meczach daliśmy z siebie wszystko. W polskim zespole, podobnie jak w ekipie Serbii, gra wiele gwiazd, ale podczas tych mistrzostw pokazaliśmy, że jesteśmy niewygodną oraz walczącą do końca drużyną. I takiej postawy nasi rywale powinni spodziewać się także w poniedziałek. Na pewno musimy być skoncentrowani przez całe spotkanie, a także bardziej cierpliwi, bo podczas sobotniego meczu z Serbią tego ostatniego elementu czasami nam brakowało - podsumował Teppan.