<a href="http://sport.interia.pl/raporty/raport-me-2017-siatkarzy/aktualnosci">Kliknij TUTAJ i przejdź do specjalnego raportu ME siatkarzy!</a> W pierwszym dzisiejszym meczu w katowickim Spodku zmierzyły się zespoły, które wygrały swoje pierwsze, piątkowe spotkania. Turcy pokonali Holendrów 3-1, a Belgowie mistrzów Europy sprzed dwóch lat Francuzów 3-2. I to właśnie oni byli faworytem popołudniowego spotkania. Pierwszy set zdawał się to potwierdzać, bo drużyna prowadzona przez Vitala Heynena wygrała do 22. Potem jednak do roboty wzięli się rewelacyjni na turnieju w Polsce Turcy. Druga partię, graną punkt za punkt, wygrali ostatecznie 25-22. W kolejnej też dyktowali warunki na boisku. Świetnie rozgrywał kapitan zespołu Arslan Eksi, a kolejne punkty zdobywał Metin Toy. Siatkarze prowadzeni przez macedońskiego trenera Joszko Milenkoskiego szybko uzyskali czteropunktowe prowadzenie (8-4) i choć Belgowie nie oddawali pola, to jednak kilku-punktowa przewaga utrzymywał się przez długi czas na ich korzyść. Końcówka III partii, to jednak świetna gra Belgów. Po udanym ataku Pietera Verheesa zrobiło się 18-17 dla Belgów. Zaraz potem udany blok sprawił, że prowadzili już dwoma punktami i wydawało się, że wygrają kolejnego seta. Turcy wzięli się jednak do roboty, a kilka błędów rywala w przyjęciu sprawiło, że na tablicy widniał wynik 21-20 na ich korzyść. Kiedy jeszcze asa serwisowego dołożył Burutay Subasi, to znowu wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Jak się okazało był to kluczowy moment seta wygranego przez nieobliczalnych Turków. Początek kolejnego seta ponownie należał do nich. Szybko objęli bezpieczne czteropunktowe prowadzenie (6-2), które utrzymywali przez dłuższy czas. Belgowie kiepsko grali w przyjęciu, popełniając dodatkowo masę innych, niewymuszonych błędów. Na drugą przerwę techniczną schodzili z czteropunktową stratą. Wzięli się jednak do roboty i, podobnie jak we wcześniejszym secie, wyrównali na 17-17. Kiedy po serwisowym asie Baturlapa Gungora było już 22-20 dla rywala, wydawało się, że losy meczu są przesądzone i Turcy wygrają kolejne spotkanie za trzy punkty. Mieli nawet meczbola, ale nie udało im się go wykorzystać. Z drugiej strony kilkoma skutecznymi atakami popisał się Bram Van Den Dries czy jak zwykle świetny Sam Deroo i o wszystkim rozstrzygnąć musiała piąta partia. Tu prowadzenie zmieniało się, jak w kalejdoskopie. Raz prowadzili Belgowie, raz ich rywale. W końcówce tie-break’a Turcy prowadzili już 14-11, ale nie wykorzystali szansy i przegrali 16-18. Po dwóch seriach gier Belgowie oba zespoły mają na swoim koncie po 4 punkty. W drugim meczu Francuzi zagrają z Holendrami (godz. 20.30) Belgia - Turcja 3:2 (25:22, 22:25, 21:25, 27:25, 18:16) Z Katowic, Michał Zichlarz