"Biało-Czerwoni" w fazie grupowej odnieśli dwa zwycięstwa (z Finlandią i Estonią po 3:0) i ponieśli jedną porażkę (z Serbią 0:3). Z grupy podopieczni Ferdinando De Giorgiego wyszli na drugim miejscu i w barażu o 1/4 finału przegrali w słabym stylu ze Słowenią 0:3, co oznaczało pożegnanie z turniejem.Robert Kopeć, Interia: Rozmawiamy dzień po porażce ze Słowenią i odpadnięciu z mistrzostw Europy. Jak pan to widzi?Krzysztof Ignaczak (były reprezentant Polski): Widzę to w czarnych barwach (śmiech). Szkoda, że odpadliśmy. Przykro, że tak się stało. Liczyłem na to, że dobrniemy do ćwierćfinału. Nie wiem, jak zagralibyśmy z Rosjanami. Natomiast Słoweńcy nie zagrali już tak dobrego spotkania i dostali lekcję siatkówki od Rosjan (przegrali ze "Sborną" 0:3 - przyp. red), którzy w moim odczuciu urastają do roli murowanego faworyta do zdobycia trofeum. Od ostatniego czasu przeszli ogromną metamorfozę jako zespół. Grają naprawdę świetną, nowoczesną siatkówkę i upatruję w nich zdobywców tytułu. Pytanie, kto dołączy do nich z drugiej pary półfinałowej, a tam są też niespodzianki. Na pewno niespodzianką są Belgowie i Niemcy, którzy dotarli do fazy półfinałowej. Za burtą znaleźli się Francuzi na których stawialiśmy przed turniejem i u bukmacherów byli ustawiani jako murowana "jedynka".Turniej jest pełen niespodzianek, ale niespodziankę in minus sprawili nam nasi siatkarze. Czym przegraliśmy pojedynek ze Słowenią?- Ciężko powiedzieć. Wydaje się, że pierwszy set był decydujący. To jest jeszcze młoda drużyna i kilku zawodników musi się nauczyć dźwigać ten ciężar orzełka. Jak ogląda cię 15 tysięcy ludzi, kibicują mocno i zaczynają się ważyć losy seta, to ten orzełek na piersi waży trochę więcej. Ten turniej pokazał im, jak wygląda świat dużej siatkówki i to na pewno jest takim dużym plusem. Przegrywamy i wygrywamy jako zespół. Wydaje mi się, że nie stanęliśmy na wysokości zadania jako zespół, bo nie można mieć pretensji do pojedynczych zawodników. Cała drużyna zagrała słabsze zawody i w konsekwencji odpadliśmy. Trzeba przeanalizować, dlaczego graliśmy tak słabo.W swojej karierze przeżywał pan wzloty i upadki. Jak pan myśli, co teraz nastąpi?- Porażka jest nieodłącznym elementem sportowego życia i to nasze życie nie jest usłane tylko i wyłącznie płatkami róż, ale również kolcami po których trzeba umieć umiejętnie stąpać. Uważam, że powinni teraz usiąść i konsekwentnie przeanalizować to, co się wydarzyło. Żeby z tej porażki wyciągną wnioski i przekuć ją na swój kolejny sukces. Musimy zobaczyć, jak daleko uciekła nam w tym momencie Europa, gdzie jesteśmy z naszym poziomem sportowym, jakie elementy siatkarskiego rzemiosła musimy poprawiać, żeby znów wspiąć się na wyżyny i przysparzać kibicom radości. Czy nie obawia się pan, że rozpęta się burza wokół kadry?- Już się rozpętała. Media cały czas huczą. Ścinają głowy i trenerom i działaczom. Wydaje mi się, że powinniśmy trochę poczekać aż kurz opadnie wtedy, kiedy emocje nie będą brały góry nad racjonalnymi myślami. Oczywiście krytyka konstruktywna jest jak najbardziej wskazana, bo ma ona przynieść pożądany skutek. Poczekajmy z tym jeszcze chwilę.Na koniec zapytam pana o finał ME. Rosja i Serbia w meczu o złoto?- To byłby ciekawy pojedynek. Zobaczę jak Belgowie będą grali. Stawiam, że oni tez mogą dotrzeć do finału.W sobotnich półfinałach mistrzostw Europy, które zostaną rozegrane w krakowskiej Tauron Arenie, Serbia zmierzy się z Niemcami (godz. 17.30), a Rosjanie z Belgami (godz. 20.30). W niedzielę pod Wawelem spotkania o medale. O godz. 17.30 bój o brąz. Trzy godziny później wielki finał. Rozmawiał Robert Kopeć